środa, 31 grudnia 2008

xxx

przyszedłem oddać ci pieniądze
poczekaj muszę doczyścić ceratę
zajadłe żółte plamy
co to za zapach
mam nieboszczyka na kanapie w salonie
no to czemu go nie pochowasz
bo nie wiem kto to jest
ma już zmienioną twarz
jak sobie przypomnę to pochowam
a jemu i tak wszystko jedno
na razie robię porządek w kuchni

zrywka

słychać dźwięk piły
po drugiej stronie rosną domki
a my po środku stoimy w glinie

ani nam do lasu
ani do domku
ani tkwić w tej glinie

niedziela, 21 grudnia 2008

rower

rower użytkuję już 8 lat
jest to góral ze wzmocnioną ramą alu 21,5 cala
jeżdżę na nim całymi tygodniami
rzadko używam innego środka lokomocji
łańcuch smaruję tłuszczem
który mam akurat pod ręką
i na tym kończy się konserwacja
serwisować go muszę co półtora roku
zawsze wtedy myślę o wymianie na nowszy
lepszy bardziej komfortowy model
wymieniam zwykle zużyte
tryby łańcuch bloczki hamulcowe gumy
dokładam stracone na bezdrożach szprychy
siodełko od nowości mam trzecie a felgi drugie
po serwisie jakiś czas jest naprawdę dobrze
a ponadto jestem strasznie przywiązany
do tej biało-szarej ramy 21,5 cala
chyba niezniszczalnej
więc nie będę jednak kupował nowego

xxx

ggggggKrater wygasłego wulkanu Polana tworzy obecnie kotlinę głęboką na 400 metrów, zamkniętą wałem o długości 23 km. Najwyższy punkt Polany mieści się na wysokości 1458 m.n.p.m. Wulkan należy do największych w Europie. W niższych partiach las dębowy, potem mieszany i w partiach szczytowych świerki, tworzą barwny i łagodny krajobraz.
Siedzę wewnątrz krateru przy potoku Huczawie i puszczam kaczki kawałkami łupków. Myślę o tym, że po jakimś czasie leżąc na dnie potoku stracą swoje ostre krawędzie i będą przyjemne w dotyku. Inaczej z moją brzytwą, którą noszę w plecaku - im starsza i mniej ostra tym bardziej mi kaleczy twarz.

niedziela, 14 grudnia 2008

ciepłe lody

jem grysik i myślę o odległych galaktykach
rzucam śnieżkami w pomarańczowe słońce
lód wleciał mi pod koszulę
kładę dłonie na ciepły kaloryfer
albo wtulam się w pierzynę
widzę nad sobą niebieski fartuch
i przykrywającą mnie rękę
zapaliły się już dla mnie gwiazdy
teraz niech świecą dla ciebie synku

mały dzień

w mały dzień
gdy załatwimy małą sprawę
ubędzie nam 10 centymetrów

wtorek, 9 grudnia 2008

las 5

musisz zdążyć wpaść w trwogę
szybciej niż przy końcu drogi
przypomnij sobie
co ściskałeś w dłoni
i nieopacznie zgniotłeś
podczas szybkiego marszu
przez las z którego uciekały
wszystkie leśne bóstwa

podczas kąpieli w srebrnym potoku
podczas oddechu w pachnącym igliwiu
patrz na swoje ręce
szukaj śladów na rękach

czwartek, 4 grudnia 2008

jelito

owijamy jelito w pergamin
pergamin w czarne znaki
pergamin w czerwone znaki
aż powstanie mumia
aż powstanie człowiek

obraz

umknęły mi niektóre szczegóły obrazu
a teraz już go raczej nie zobaczę
bo może już nawet nie istnieje
i tak mnie to dręczy
i będzie dręczyć
bo nie dowiem się już
co tam jeszcze było
i jak by to mogło
zmienić życie

czwartek, 20 listopada 2008

noc

co zbuduję w dzień
zniszczy nadchodząca noc
ciało zaledwie ogrzeję
a już czuję jak suwak czarnego worka
zamyka się nade mną
wypowiem dwieście słów
a ona burknie raz
myślisz że łoże będzie ciepłe
a ono im dalej tym zimniejsze
im dalej tym grubiej się ubrać

wtorek, 18 listopada 2008

xxx

płynę głęboko
widzę twój zarys
nade mną

boję się plateau
niech pozostanie
pragnienie niskie

a było akurat św. Platona, męczennika

wtorek, 11 listopada 2008

xxx

grałem w squasha lewą ręką
grałem w karty lewą ręką
w domu myszy zaczęły mnie karmić
skórkami chleba
nie wiem kiedy i jak zasypiałem

zacząłem żyć lewą ręką
życie ściskało mnie mocno
na powitanie i na dobranoc
ramię powoli okrzepło
więc postanowiłem regularnie
upuszczać z niego krew
żeby myszy dalej przynosiły mi
kawałki ementalera

piątek, 7 listopada 2008

dziecko

Istnieje jedno dziecko
zajmujące dwie trzecie wyspy
Udajemy na początku
że jego wydzieliny
nam wcale nie przeszkadzają
potem znowu na odwrót

Długo czekaliśmy aż wychynie
spomiędzy skał galapagos
by je przytulić
z obrzydzeniem i zachwytem
tak samo jak samych siebie
wśród wulkanicznych tufów
albo w pobliżu zwykłego zsypu

czwartek, 6 listopada 2008

ma žena

tyle się nażyłem
co stary dziad
myślę sobie paląc cygaro
na moim bujaku
przy otwartym oknie
przeziębisz go
przeziębisz nerkę
i będziesz miał
krzyczy na mnie moja
14 lat młodsza Marzena

o niej

po każdej nocy
mniej siwych włosów
po każdej nocy
mniej gorzka kawa
po każdym ciastku
mniej nocy

mniejsze góry

coraz ciekawsze dla mnie mniejsze góry
zakryte całkowicie lasem
ciekawe dla mnie małe rzeczki
kiedy po nich płynę
kkkkkkkkkkkczaczasem

miłość

sprzedana miłość
kupiony los
w złej kolekturze

nadzieja

na podświetlonej ladzie
leżą mlecznobiałe okrągłe
ciastka migdałowe

mają nadzieję trafić w niedzielę
na śnieżnobiały obrus
przy którym zasiądą
dziadek babcia
tata mama
i dzieci

środa, 5 listopada 2008

wiara

zaczynam wierzyć w siebie
dopiero gdy jest źle
gdy policyjna dłoń
wpycha mnie do suki
na moment świat pięknieje
a ja mam dystans doń
bo wiem że jestem znów
w muzeum sztuki

wtorek, 4 listopada 2008

DOBRE RZECZY

lllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllllJan Skacel z cz.
Z tych dobrych rzeczy kocham ogień
i czarne srebro gwiazd
gdy noc za pasem.

Czarne srebro i stare słowa,
którymi pasowano na rycerza:
Znieś te trzy uderzenia i żadnego więcej.

Z tych dobrych rzeczy kocham dzień,
kiedy wiosna zakłada uzdy na dobre konie,
modre uzdy
i różowe siodła.
Każdego roku powraca,
wiosna to dobry pomysł.

Z tych dobrych rzeczy kocham naszą miłość,
tę starą,
która nie rdzewieje,
i mówię ci wciąż od nowa:

Jest wczoraj,
będzie dzisiaj
było jutro.

Znieś te trzy uderzenia i żadnego więcej.

xxx

z bólem w płucach przystanąłem
na górce w moim parku

cisza nie pragnie
mgła nie ulega
kamień nie wymyśla

teorii do zwykłego kurestwa
bo musi po prostu osłaniać
święty obrazek i świeczkę

jjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjj2 listopada, park wpkiw

środa, 29 października 2008

pierwszy śnieg

będę się starał
po twojej myśli
odpowiedzieć na pytanie
które mi zadałaś

ale ty z kolei pomyśl
jak w koronie jarzębiny
sroka i kawka
przywitają pierwszy śnieg

wtorek, 28 października 2008

Znamię

Widnieje jakieś znamię?
Widnieje.
Co oznacza?
Zależy od tego, czy go kocham.
Jak to poznasz?
Po tym ile jeszcze będę kłamać.

owad

przyglądam ci się
don kichote wśród owadów
widzę twoje drżenie
subtelne piękno
mechaniczną doskonałość
dobrze, dobrze - duszę
i jest mi przykro
- nie kocham cię

wędkarz

dla siostry

siedział przy korycie wyschniętego potoku
nieruchomy przez lata jak gad
nagle popłynęła rzeka życia
a on chciał złowić życiorys

poniedziałek, 27 października 2008

dom

słychać już warkot silników
na dywanie rozłożone znicze
pośpiesznie zapisujemy pod kolejną datą
jak jest nam dobrze

jarzębina

z każdego dnia robię samolot
i wyrzucam przez okno
z soboty robię nawet rakietę

jarzębina
za mokrą szybą


zostaję

pies

jak być opoką
skoro na kamienie
szczy pies
jak mieć serce psie
jeśli na kamienie
ciągle pada deszcz

piątek, 24 października 2008

cebula

obieram cebulę
do końca
rozpacz

środa, 22 października 2008

bałwan

Marian Palla z cz.

zawsze się umyję
kiedy ma przyjść kobieta
co innego by było na pustyni
naturalnie tam znowu nie mają dzwonka
albo jak by miał przyjść bałwan
ale bałwana tutaj nie chcę!
wszystko by mi pomoczył

tv

moje łóżko przestaje dygotać
gdy poddaję się leczącym promieniom
to co widzę jest bardzo świeże
w porównaniu z moimi myślami


uczysz mnie łagodnie
jak zachować młodość
i czym jest wspólnota
a także tolerancja
jesteś kobietą
barwną i wyrozumiałą
od dziś niechaj zasypiam
w twoim blasku

pokój dziecinny

stanęła chmura naftaliny
pod ołowianym sufitem
posnęły gliniane aniołki
zastygły najszybsze autka

niedziela, 19 października 2008

Gliwicka

Od krzyża przy wiadukcie płyniemy w kierunku Placu Wolności. Z nawrotem przy kościele św. Józefa. Robimy na początek dwie długości. Po drodze zwracamy uwagę na zacumowane stare kutry. Swoje wrażenia konfrontujemy ze wspomnieniami z podróży po Italii. Ruchy ramion spokojne i płynne. Pełne zanurzenie. Dochodzi bicie serca. Czyjego? Poddajemy się urokowi naszej ulicy. Śmiejemy się w duchu z trupa Wenecji. Serce glonojada jest tutaj. Także płotki, okonia. Dopływamy z powrotem do krzyża i skręcamy w prawo, w kierunku liliowego mostu, który prowadzi na Tauzen. Most z którego nie chce się skakać.

zabijanie

zabijanie to ciężka praca
trudne zadanie
ktoś by pomyślał że rach-ciach
a to jest na miesiące na lata
w ciągłym niepokoju
położnicy

zakochanki

bolą nas kolana
od nocnej modlitwy
bolą nas w łożnicy
w której od lat jesteśmy górą
bolą nas kolana podczas pracy w ogrodzie
pracy w której możemy się spełnić

sobota, 18 października 2008

ciemność

petr hruška, z cz.

Zaglądam w miejsca,
gdzie chyba leżysz.
Ciemność jak meble.

Po czym się kiedyś pozna,
z kim byliśmy w życiu najwięcej?
Po tym,
ile razy obleciał nas strach,
że jesteśmy z kim innym.

Zaglądam w te miejsca,
gdzie chyba leżysz.

przed kąpielą

petr hruška, z cz.

rozebrałaś się
czterdziestoletnimi rękami
i odwróciłaś się
do szuflad
gdzie już tak strasznie długo
mamy kremy brzytwy i przybory
uciekłem oczami
przed tym pięknem
i pamiętam tylko biały grzbiet
monografii Giotta

piątek, 17 października 2008

wiatrówka

Marian Palla, z czeskiego

leżeliśmy w łóżku i strzelali do okna
hhhhhhhh- było lato
na zimę to zaszklisz?
spytała się
jasne
odpowiedziałem
i wierzyłem w to tak długo
aż do mnie doszło
że w najlepszym razie zalepię to papierem
i to jeszcze tylko wtedy
jeśli będzie ze mną

czwartek, 16 października 2008

mistrz

mistrz narciarski
a teraz boi się zimy

na dnie

na dnie pustego basenu
pośród starych liści
myśl wraca do prapoczątku
do pierwszych pocałunków meduzy
do snu zarodka
do zarodka snu

środa, 15 października 2008

listopad

w listopadzie poczekaj
na pierwszą biel
i wtedy wbij stopę
między bryły na polu
spójrz ile zostało światła
w tym karle na niebie
rozchyl usta
otwórz kolana i brzuch
na chłodną mgłę
i teraz dopiero wspomnij
jakie było życie
w kwietniu

noc

obudziłem się w środku nocy
tak telepał się wóz po bezdrożach
skrzypienie kół i gwiazdy przez podarte płótno
nie żeby nie cuchnęło
i od woźnicy i od derki
którą byłem nakryty
ale uciec trzeba

antychryst w stroju eunucha
wyruszył już w pościg
najnowszym modelem

xxx

w innym mieście w pierwszych chwilach
lepiej
pierwsze pozdrowienia
miłe
w kuchni nowego domu
napalone
na półce doczyszczone kubki
jeden wyjąć i napić się kawy
bezrefleksyjnie
z kubka bez historii

niedziela, 12 października 2008

cygański las

czy można jeszcze wjechać w cygański las
tak żeby oblazły cię brudne dzieci
proszące o słodkie
i ukradkiem ujrzeć
śniadą wenus - matkę pięciorga
i jej nagą pierś
zanim cię powali cios
pomyśleć że w końcu
twój dukat
wpadł w godne ręce

na brzegu

na brzegu jeziora
stanęli odrzuceni
palą ogień
z uczciwie zarobionych pieniędzy
za które nie mogą kupić
tego co inni mają za darmo
stoją i patrzą
na śmigającego po tafli
sięgając po resztki
z dwunastu koszów

poniedziałek, 6 października 2008

grappa

Nie możesz być winnicą?
Nie możesz być panem winnicy?
Zostań wytłoczyną.
Można będzie z ciebie zrobić jeszcze
słodki burczak lub mocny bimber.

środa, 1 października 2008

Zamek

J: Ukaż mi teraz mężu komnaty Twego pałacu.
S: Oto pierwsza.
J: Ale blask!
S: To moje złoto, teraz także Twoje.
Oto druga komnata.
J: Srebrne światło.
S: Zbrojownia, a oto trzecia, tu się jada.
J: Słychać muzykę, co to jest?
S: Muzyka jest zawsze taka sama, to ucho się zmienia.
A oto czwarta komnata.
J: Skąd ta ciemnoczerwona poświata?
S: Tutaj ból, smutek i żal, tu nie zaglądaj.
I piąta komnata.
J: Czemu tu tak ciemno?
S: Jeszcze w trakcie tworzenia, zależy od mojego oddechu.
I szósta.
J: Pusta?
S: Wielka pustka i porządek, i następna.
J: Widzę jakieś fragmenty.
S: Możesz zbudować z nich całość.
J: A może miałabym ogród, mój Sinobrody, byłabym w nim królową.

śniadanie

ustaw mnie trochę
wbij melonik na oczy
i w dowolnym kierunku pchnij
ustaw mnie proszę
bym poruszał się jak wagon po torze
a nie ciągle autem terenowym był
porwij mnie już
z centrali telefonicznej
którą jest mój mózg
sama wyciągnij wnioski
i zanieś prezesowi na biurko
na głowę nałóż mi mgłę
i połóż spać
i wszystko za mnie zrób
a jutro
masz za to śniadanie
och, jajko na mięciutko

środa, 24 września 2008

czytam

czytam jedną znaczącą literę
przeżuwam koncentrując się na pustej misce
przyjmuję hieratyczne postawy
żywię pozorami dobra w zakłamaniu swoim
ale
pytam się też całkiem szczerze

jaki masz plan?
jaki masz dla mnie plan?

kropla

kropla wody tworzy pejzaż w mikroświecie
miałbym to wiedzieć
w makroskali zmagają się atleci
miałbym ich znać
a gdzie się żyje?
miałbym wiedzieć
miałbym znać

piątek, 19 września 2008

świat

ta bestia-świat
z błyszczącym okiem
zrobiła zwrot
dogonić ją sprężystym krokiem
dogonić zorzę
rzucić się w mrok

na urodziny

co się nie stanie
paletka zostanie

xxx

chciał być w Tatrach tragarzem
za słaba columna vertebralis
źle zaadresowane bagaże

ona

chciałaś zrywane
dostałaś cięty

trener

Nie spojrzę w gwiazdy ni razu.
Nie zmienię własnej trajektorii.
Będę surowo gasił komety
na odległych parabolach
i lapidarnie komentował
Twoje obliczenia.
Na korcie zgasimy zmysły,
a pod prysznicem
nie będę obserwował nieba.

Przyjacielu

odkopię twoje kości
by wystukać na nich melodię
którą najwięcej lubiłeś
złożę cię w całość
posadzę w fotelu
i w końcu wysłucham
co mi miałeś do powiedzenia
w telewizji jest dzisiaj mecz
coś na co na prawdę
jak mawiałeś
warto popatrzeć
a potem sobie zapalimy
i dokończymy szachy
szkoda tylko
że ja jestem martwy
a Ty jesteś żywy

środa, 10 września 2008

ale się śmieję

mówię to wszystko
ale się śmieję - jestem taki stary

robię to wszystko
ale się śmieję - jestem taki młody

płaczę ciągle
ale się śmieję - jestem takim dzieckiem

wtorek, 9 września 2008

xxx

i gdy w końcu odwrócisz się
twoja twarz będzie już zmieniona

wyczyszczona szyba przedzieli nas

i zamiast zetknąć się opuszkami
pazurami zarysujemy
plastelinę

xxx

patrzymy jak chrystus na krzyżu walczy z kornikami

jak matka boska piernikowa ogania się od dzieci

a człowiek skończony ginie w paszczy zapomnienia

xxx

Amerykę od Europy oddziela ocean.
Ocean żalu.
Gdyby nie anioł stróż,
sprasowany w tylnej kieszeni moich dżinsów,
pewnie bym się w nim utopił.

środa, 3 września 2008

leśny 1

po długotrwałym deszczu
las ponownie otwiera się
grząski teren nie pozwala oponie
ale gołej stopie owszem pozwala
odnaleźć scieżkę
my w tych jeżynach
w tej wilgoci
przez owady
pokąsani niemal erotycznie
a za nami zachowując dystans
podąża elegancka żmija
patrzymy na nią bez obawy
bo żmije to nie są zwierzeta złe

Leśny 2

Pierwszy las, druga niech będzie woda.
Panno Najświętsza
Lipo Przeczysta
Buku Jedyny
Uzdrowienie Chorych
Wierzbo Śląska
Suknio Śnieżnobiała
Brzozo Srebrzysta
Ucieczko Grzesznych
Czarna Sosno
Świerku Niebieski
zgoda
Drugi las, trzecia niech będzie woda.

wtorek, 26 sierpnia 2008

xxx

Wiem co jest słowo -
chętnie bym do końca życia
żadnego nie wymówił.
Wiem co są drzwi -
chętnie bym do końca życia
żadnych nie otworzył.
Wiem co jest walka
chętnie bym do końca życia
w żadnej nie zwyciężył.

wtorek, 19 sierpnia 2008

Nostalgia

Strasznie mi tęskno
do świata który wymyślam
i datuję wstecznie węglem c14.
Do nigdy nie przeżytego
dokładam odpowiedni patos,
a teraźniejszość mnożę przez stałą N
i dopiero wtedy wychodzą mi fakty.
Pieczołowicie zbieram pamiątki
i będę tworzyć do nich historie
i zbuduję życiorys,
który komuś kiedyś opowiem.
Bardzo subiektywną historię.

poniedziałek, 18 sierpnia 2008

mapa

jeszcze raz rozkładam mapę na podłodze
czerwone żyłki pokrywają obszary
nieczynnych już od lat uzdrowisk
pustynnieje ta mapa
ciemnoherbacianymi plamami wypełnia się
choć jeszcze pachnie deszczem
pamiętasz jak razem nad nią pochylaliśmy się?
te miękko brzmiące, bóg wie co obiecujące nazwy?
linią jaśniejszą zaznaczone stanowiska dzikich róż?
a na północy skalne ogrody, największe w wolnym świecie?
a pod każdą skałą skarb?
latarka dogasała i sen przychodził szybko
z łańcuchem górskim i siecią rzek pod poduszką

magiczny piec

w mój piec uwikłane słońce
palącego złota pozostawia znak

100 metrów sześciennych żywej tkanki
tętni rubinowym światłem

z ogromnej śluzy wali spieniona krew
5 4 3 2 1 0 SKACZEMY?

wino

postawiłem przed sobą kieliszek czerwonego wina
siedzę, trochę piszę, trochę czytam, a trochę nasłuchuję
chciałbym, aby ta magiczna chwila trwała jak najdłużej
zanim nie dotknę kieliszka ustami
gram na zwłokę, zagaduję
nie dopuszczam do siebie złych myśli
nie frustruję się
rytualnie, spokojnie
kontempluję czysty stół
nie puszczę nawet płyty
jeszcze trochę
jeszcze chwilę
zanim zacznę pić
zanim zwalę się pod stół

środa, 13 sierpnia 2008

13 sierp


Milan Ohnisko, z czeskiego


xxx


wczoraj umarłem
dziś już znowu
siedzę w pracy

zawsze przeczuwałem
że to tak będzie

że umrę
i gówno się stanie

wtorek, 12 sierpnia 2008

12 sierp c.d


wiersz Jana Skacela, (org. czeski)


Powrót
Powrót Gdzie Do której ziemi
do którego miasta do którego mieszkania


Kto doradzi ci jeśli zabłądzisz
na pozdrowienie odpowie i uśmiechnie się - kto
łaskawie wskaże ci którą wybrać drogę
powie jak daleko jest ziemia niczyja

I pójdziesz dzień i cała noc i sto dni
lata to będzie trwać przejdziesz tysiąc rzek
i nie dojdziesz i nie wrócisz się nigdy
to ktoś całkiem inny przyszedł z powrotem

po schodach wbiegł i przy starych drzwiach
domu w którym kiedyś dawno był
na chwilę stanął z głębi nabrał tchu
i niecierpliwie w próżnię zadzwonił

12 sierp

Dwa wiersze Vita Janoty, z czeskiego

xxx

Jest ciche popołudnie
cienie się nie poruszą
wiatr śpi skulony
gdzieś między drzewami

A nasze żywoty
źdźbła nachylone
już nigdy nie będą
jak kiedyś

Kosmonauci

Czasem wydaje mi się
kiedy kluczę z koszykiem
między regałami w supermarkecie
że już jakiś czas
żyjemy w przyszłości
No jasne mówiła moja żona
lecimy na Marsa
chyba tak to jest



poniedziałek, 11 sierpnia 2008

Żermanki - Domaslavice c.d.

Musimy przez to przejść

na granicy ośrodków fala załamuje się
na granicy załamania fala przynosi
słony zapach muszli i wodorostów
najpierw jest to ledwie wyczuwalny
puls oddziału intensywnej terapii
potem rytmicznie:
łyżeczka, szklaneczka, spacerek

wszystko jedno i tak

wejdziemy w końcu

z jednej

bądź z drugiej strony

w rytm oceanu


na brzegu jeziora

mam tak
że interesuje mnie
podziemna część rośliny
muł głęboko na dnie
stare wybroczyny

w ciepły okład
wchodzę z pamięcią
zapachu palonego zęba
by wygrzać w wymarzonych warunkach
reumatyczny ból

xxx

bez cynizmu oglądać kości partyzantów
i tabliczkę na miejscowym kościele

bez znużenia podziwiać gładkie łydki
na festiwalu przaśnych muzykantów

wypić cały dzban białej naiwności
ukrywając starcze dłonie
w kieszeniach modnych spodni



Żermanki - Domaslavice

Różnica

kochanka musi być czasem jak brzęcząca miedź
przyjaciel musi być jak szczere złoto
kochanka trzyma nogę w imadle i łaskocze
przyjaciel w ostatniej chwili umyka obławie

Mała Stacja
Jan Skacel , z czeskiego

Są krainy, gdzie dzieci jeszcze machają pociągom.
Zawsześmy troszkę smutni
na małych stacjach,
gdzie nikt nie czeka.

Naraz mamy białą duszę z bzu,
Naraz jest w nas zbyt wiele z człowieka.


Nocleg

kwatera poniżej oczekiwań
ciepłej wody brak
ślady na kubkach
lepki kuchenny blat
wymięta pościel
i zatkane rury
w mojej głowie

uciekam na wiatr i deszcz
w mojej głowie szumi

xxx

ucieleśnienie tego w konkretnych oczach
budzi tęsknotę i strach
nosi tabliczkę:
nie zbliżaj się!
bo nie umiesz mnie spotkać
prawdziwie
ani w pełni poczuć
oczy są zaledwie naczyniem
więcej związane z tym
niźli z ciałem

wędruje więc po świecie
i czasem gdzieś wniknie
nie patrz wtedy prosto
na zegarek







czwartek, 7 sierpnia 2008

Theology

Wiersz Teda Hughes, zrobiłem go tak:

Teologia

Nie, wąż nie
Kusił Ewy jabłkiem.
Wszystko to jest po prostu
Wypaczaniem faktów.

Adam zjadł jabłko.
Ewa zjadła Adama.
Wąż zjadł Ewę.
Oto są ciemne trzewia.

Wąż tymczasem,
Odsypia w Ogrodzie posiłek-
Śmiejąc się gdy słyszy
Jękliwe nawoływania Boga.

przyjdź do mnie senność

nie po piwie w upale
nie z głową w piekarniku
lub na dnie stawu rybnego
chodzi o senność odkupioną
strażaka po udanej akcji
mężczyzny z pożółkłymi palcami
pachnącego smarem
ręki stolarza po
wyheblowaniu ostatniej
deski

środa, 6 sierpnia 2008

svatebni cesta

Jeszcze coś z J. Seiferta z tomiku: Svatebni Cesta.
Ostatnio za dużo gram z przyjaciółmi w squasha.
Interpretacja własna.


"Na twarzy lekki żal
głęboki w sercu śmiech"

LAWN-TENNIS

Zapomnijcie o swych czarnych myślach
i ciężkim sercu!
Wspomnijcie biały lawn-tennis
i lekkie gumowe piłki.

O stare gitary i mandoliny!
Martwa jest historia i błędni rycerze.
Posłuchajcie łkającej struny rakiet
w wiklinowych fotelach.

stara waza

Jeździec, pędząc nie zwraca uwagi na pejzaż - ten nie interesuje starożytnego artysty. Mityczne wydarzenie w wyobrażonym krajobrazie zobaczymy dopiero we Włoszech. Zła energia z pomiędzy pośladków przenosi się na konia i uchodzi w ziemię wraz z tętnieniem kopyt podczas galopu. Gniew kończy się , kiedy bohater dopada mityczną bestię i ścina jej głowę. Pasmo nieszczęść kulminuje w ekstazie-lęku-szczęściu. Burza i nawałnica przy skłonie upalnego i parnego dnia dadzą nam podobny dreszcz. Ponieważ niebo posiada ogromne pośladki.

niedziela, 3 sierpnia 2008

babski las

gdy do przemyślenia
urokliwe i niepodzielne jądro matecznika
gdy do przemilczenia
jałowca, brusznicy i kąkoli cierpki smak
gdy do przechowania
zielnik od wiosny do późnej jesieni zbierany
gdy do przebrodzenia
ciemne, ciepłe, oddychające trzęsawisko

ty oczywiście się rozbierasz
zamiast się lepiej przyodziać ze względu
na kleszcze
na meszki
na ukąszenia...

sobota, 2 sierpnia 2008

po łzach

w czubku wysokiego smreku
wyzbyty błysku i marzenia
wcale nie w drugim człowieku
poszukuję ukojenia

bez troski o rozwój i przyczyny
jak konar przez sztorm długo miotany
opadam w spokojne głębiny
lecz już nie w żadne oceany

piątek, 1 sierpnia 2008

dorosłość

więcej prawdy
trafny dowcip
namiętna noc
śmiech i łzy
po alkoholu

psychologia spostrzegania

figura i tło, tło i figura
więc dupek kreutz
lub landszaft wyblakły

POŚLUBNA DROGA

Gdyby nie było tych głupich pocałunków
nie jeździlibyśmy w poślubne drogi.
Ale jeśli nie byłoby poślubnych dróg
po cóż by nam były Wagons lits?

Dworcowych dźwięków wieczny strach
ach, Wagon lits, wagony poślubne.
To szczęście małżeńskie jest jak kruche szkło,
miodowy miesiąc skończy się.

Ma Droga, widzisz w oknach góry Alp,
otwórzmy okno woniom na oścież,
oto cukier śnieżyczek, lilii miękki śnieg
za Wagons lits jest wagon restaurant.

Ach, Wagons restaurants, wagony poślubne,
być wiecznie ich gościem no i śnić
nad kruchą zastawą o szczęściu małżeńskim.
Uwaga szkło! Uwaga nie przewróć!

I jeszcze jeden dzień i jeszcze jedną noc,
dwie piękne noce i dwa piękne dni.
Gdzie mój rozkład jazdy, ta księga poetycka,
o, jakże są piękne moje wagony!

O Wagons restaurants i Wagons lits
O drogo poślubna !


Kupiłem tomik wierszy Jaroslava Seiferta z 1925 roku
wierszyki wg mnie proste i ładne, więc spróbowałem jeden przełożyć (ten powyżej).

czwartek, 24 lipca 2008

pardubice 4

Berlin jest moim miastem, ponieważ jego wschodnia część daje mi poczucie zakorzenienia. Bo jest to już normalne miasto po menopauzie. Niezatłoczone i z oceanarium. Z parkami jakie znam z dzieciństwa. Bo w Małym Istambule kupię wszystko, co lubię do jedzenia (lubię też szwedzkie ciastka, ale to tu nie pasuje) . I lubię język niemiecki. Miękki spokój i wyciszenie tego języka. Lubię także chodzić aleją o żydowskiej nazwie koło Reichstagu. I jak tu mało krzyczących zabytków i ludzi. I lubię starsze Niemki - nieco otyłe, rumiane, uśmiechnięte, bardzo uprzejme i obowiązkowo w okularach ze złotymi oprawkami. Dlatego Berlin. Stawiam na Berlin.

pardubice 3

stojąc na rękach
nie umiem się gniewać
gdy w naczyniach
przyjemnie pulsuje krew
bo wtedy fizjologia wspiera
filozofię życiową
ale też gdy stoję na rękach
nikt na mnie nie wymusi zmiany zdania
i nic nie zmodyfikuje moich poglądów
ponieważ uwagi innych wydają mi się śmieszne
bo gdy stoję na rekach
jestem samozadowolony

pardubice2

wieczór to wiersz
wiersz to decyzja
decyzja to emocje
emocje to wcielenie
wcielenie to świt

pardubice 1

na chodniku kładzie się zapach
suchy, szary od ulicy
i wilgotny od strony domu
kurz pomiędzy płytami
i ostry zapach od strony bramy

chodnik nie jęknie
pod ciężarem buta
but nie odciśnie obrysu
na płycie
dziecko nie narysuje kredą
strzałek
mleczarz nie rozleje
mleka
bo to droga którą idę ja
i nie wyczaruję na niej nagle
ptaka
ani doniczki z kwiatami w oknie
tylko przejdę swoje
jak zwykle
bez pośpiechu

jest czas że wyobraźnia się kurczy
że z tysiąca potrzeb pozostaje kilka
czas zamrożonych pomysłów
gdy inne staje się podobne
czas redukcji wymiarów

senna ścieżka
bierna metoda
łagodne przyzwolenie
kiedy nie ma o co walczyć

czwartek, 17 lipca 2008

latarnia morska

bezsenna noc
w imię latarni

17 lipca

1. wejście do morza

doświadczenie traci modalność zmysłową
myślenie nie jest procesem
zdarzenie jest trwaniem
pojęcia stają się puuojęciaaaaami
np.
wolność to wuuułolnooouść
prawda to prrrrauuuudaa

2. wyjście na brzeg

podczas opalania
zachodzi największa
wewnętrzna zmiana

wtorek, 8 lipca 2008

ty też możesz

zrobiłem coś wielkiego
-powiedział- Cezar
ty też możesz

doświadczyłem czegoś autentycznego
-powiedział mistyk-
ty też możesz

przeżyłam coś pięknego
- powiedziała Julia -
ty też możesz

zjadłem coś dobrego
-powiedział żebrak-
ty też możesz

za 50 lat

za 50 lat albo wcześniej
podliczy mnie wątroba
podliczy mnie bank
podliczy mnie rodzina
ale Pan Bóg
jest taki dobry
że na pewno mnie
nie rozliczy

czwartek, 3 lipca 2008

3 lipca

No i znowu spotykamy naszego młodego bohatera, który uosabia typowe troski swego wieku. Przyglądamy się rozterkom dojrzewającego i mielinizującego się podmiotu. Długie obcowanie z bohaterem, śledzenie kolei jego losu stwarza przywiązanie, czujemy sympatię do niego. Długie włosy i zafrasowane czoło. Można żyć, kiedy nie trzeba wybierać. Kiedy wszystko wybiera się samo.Wszędzie widać świecące strzałki. Cóż to jest konsekwencja wyboru? Jeszcze tym sobie nie zaprząta głowy. Idąc po jasno oświetlonej promenadzie. Bez skarpetek. Bez kłamstwa, bo nie zaciągało się kredytu, bo przerzutka zawsze wskoczyła , a łańcuch był naoliwiony. Teraz widzi dwie ścieżki biegnące w dwu różnych kierunkach. Ale każda w lekkiej mgle. Do tej pory powietrze było krystalicznie czyste. Teraz lekka mgła. Żebyżto zobaczyć na podglądzie dalsza realizację różnych wariantów. Dochodzi nasz Hans do rozumienia tej palącej potrzeby kręcenia i oglądania filmów. Jak się to rozwijało i kończyło. No i musi przyjść taki czas , że nasza ciekawość nie będzie więcej zaspokojona. Dalszy ciąg losów bohatera pozostanie dla nas nieznany, bo nienapisany. Rozpłynie się dla nas w. Autor jednak ugina się pod presją romantycznie nastawionego czytelnika i każe Hansowi wychodzącemu z kawiarni zostawić kilka słów skreślonych na serwetce:
Najpiękniejsze zakończenie to brak zakończenia, tego nauczyłem się od Ciebie Franz

rozmowa która

rozmowa która nic nie wnosi
to jest rozmowa o słabych barkach
żonglerka skończoną ilością danych
przy sztywnej siatce neuronów
to jest jak mecz ping-ponga
dwóch zawodników o tych samych rysach
to jest rozmowa z lustrem
wszystko odwrócone, pomniejszone
cholernie komplementarne
i jakże rzeczywiste
to jest nuda jak w formule jeden
kilku dobrych kierowców kreci się w kółko
to jest rozmowa trzech przywódców
religii monoteistycznych
rozmowa która nic nie wnosi
z której nikt nie może wynieść nic

pragniemy teraz

Pragniemy teraz z całą powagą i odpowiedzialnością odnieść się do kwestii pochodzenia zła. Spekulacje starożytności i wieków średnich nie przyniosły definitywnego rozwiązania tej kwestii. Starożytne i nowożytne zanegowanie zła jako bytu nie satysfakcjonuje nas. Eksperymenty 20 wieku nie przekonują nas. Proponujemy zatem porzucenie drogi logicznej i zajrzenie do swego wnętrza. Prosimy o zastosowanie metody wglądu bezpośredniego. Nie analizę, ale wczucie się we własne emocje i pragnienia, które pozwoli dotrzeć do swojego psychicznego i metafizycznego jądra. Podejmijmy, proszę ten wysiłek. Oczywiście to ćwiczenie jest przeznaczone dla słuchaczy płci pięknej.

sobota, 14 czerwca 2008

początek lata

1
Zaległem na trawie aby lepiej widzieć grę świateł na niebie. Takie widowiska były podówczas w modzie. Światło kilku reflektorów błądziło po niebie. Jeden snop światła nie poruszał się. Był najjaśniejszy i sprawiał wrażenie mostu, trapu, jakiegoś silnego połączenia powierzchni Ziemi z niebem. Zafascynowało mnie to światło. Wpatrywałem się w nie i wyobrażałem sobie podróż po tym moście, też że jest solidny, i że dzięki swojej koncentracji nie spadłbym z niego, i stał się dla mnie w końcu jakąś metafizyczna prawdą, blaskiem w ciemności, oczywistym połączeniem przeciwieństw, zespoleniem niezespajalnego. W ten sposób sobie pozwoliłem na wyłączenie osądu.
Widowisko się skończyło. Śmieci do kosza.
2
Przechodząc blisko zarośniętej części jeziora, spatrzyłem pomiędzy trzciną starą łódkę. Zielony kolor, lekko przegniła deska do siedzenia, trochę stojącej wody wewnątrz i zapach , który lubię. Zaklinowana pomiędzy drewnianym palikiem i starym pniem. W wodzie do pasa. Porzucona dawno - widzę- wejdę sobie do niej, poczytam książkę, niezłe miejsce - myślę. Tak robię dzień pierwszy wieczorem i dzień drugi, nikt mnie nie goni, nikt się mną nie interesuje. Następnym razem załatwię sobie wiosła i popływam po wieczornym jeziorze. Zadumany, spokojny, równe uderzenia wioseł i cichy plusk - roztaczam wizję. Siedzę już na ten trzeci dzień w "mojej" łódce, wiosła na swoim miejscu, i okazuje się, że nie mogę odpłynąć! Coś mocno trzyma łódkę gdzieś od spodu. Wkładam rękę i po chwili macam stary łańcuch, jakoś łączący łódkę z dnem. Gruby, przerdzewiały, miejscami śliski od wodorostów, z przyklejonymi gdzieniegdzie ostrymi muszlami. Co mi tam taki łańcuch - myślę sobie - zaraz go wyrwę albo jutro przepiłuję , a jeszcze łódkę podreperuję i pomaluję na brzegu przy okazji. Czwartego wieczoru walczę dzielnie z łańcuchem, ręce pokaleczone, kręgosłup boli a tu nic. Wpadam w końcu w furię i mówię do siebie: chrzanię cię ty łódko, znajdę sobie lepsze zajęcie. Cisnąłem narzędzia do wody i poszedłem w stronę przystani, skąd dochodziły dźwięki muzyki i widać było pląsające sylwetki.

środa, 11 czerwca 2008

w klubie

w klubie bolesnej rozmowy
mówimy proste rzeczy
i zadajemy zwykłe pytania
dysponujemy paczuszką szpilek
i drugą z pinezkami
ja dziś moderuję więc mówię
jak to wczoraj było i wkładam
znajomej szpilkę pod paznokieć
a ona z uśmiechem ripostuje
pinezką w mego hemoroida
mówię co mnie rozśmieszyło
i wiercę jej szpilką pod żebrem
włącza się kolega i mówi:
przytrafiła się mi heca
jednym ruchem wbijając nam
po pinezce w górną wargę
po godzinie spotkania buzi-buzi
trochę wody utlenionej
i do następnego czwartku
o osiemnastej

Nazarejczyku

za bary się chwycę z każdym
także z Tobą Nazarejczyku
nie chodzi o to, żeś wzgardził
karierą, religią i miłością ziemską
że życie Cię niczego nie nauczyło
że nie wiesz co to normalnie żyć
ale o to, że twój program
jest niewykonalny
jeśli wróg pali Twój dom
to co czujesz?
łatwo się poświęcić nie będąc
na ziemi do niczego przywiązanym
dobrałeś sobie kumpli
którzy nie mogli Cię uratować
ani kościół Cię nie uratuje

religijny

wchodzę na wysoką górę
przepływam dla Ciebie morze
jestem niczym owieczka
a Ty się dąsasz
jak kobieta, Boże!

wtorek, 10 czerwca 2008

książki

Książki czytamy by pomylić rzeczywistość z fikcją literacką. Książka daje nam poczucie, że jesteśmy tacy jak autor, że wypowiedział naszą myśl, tylko, że my nigdy jej nie pomyśleliśmy,a pisarz jak by znał tą naszą myśl , to by zwymiotował ale woli się do nas uśmiechać, bo musi sprzedać te swoje wypociny. Albo mamy poczucie, że w książce opisana jest właściwie nasza historia, a to tylko usprawiedliwienia własne pisarza, bo tak na prawdę to nie umie on żyć,
więc tworzy ten wyszukany aneks do swojego przegranego życia. A nasze życie to nie żadna historia, tylko raczej głowa ogolona tępą maszynką: tu kępka włosów, tu łyse, tam zacięcie , a tu znowu nierówne baki. Na szczęście czasami napisze więcej niż by chciał.
Pisarz jest sekciarzem. Sam nie wie czego chce ale stawia drogowskazy dla wyznawców. Drogowskazy często prowadzą w różnych kierunkach. Ludzie czytają to samo a ciągną gdzie indziej. Czytanie to forma odurzania się i znak, że jesteśmy bezproduktywni. Jak pijemy to czasem przynajmniej przyjdzie do głowy coś twórczego. Oczywiście mało komu. I Salomon z próżnego. Nie wierzmy książce: jeśli utrzymana w osobistym tonie , to śmierdzi fałszem, bo jest zlepkiem kilku życiorysów i kilku interpretacji. Jeśli jest wyważona , stoicka i oderwana to uwodzi znowu pseudoobiektywnością.
Jak krzyczysz czytając:
tak jest!
tak właśnie jest!
to stuknij się w łeb!
I nie mów o bólu istnienia przy lodach z podwójną śmietaną.

2.

Moją sytuację egzystencjalną określa teraz kanapka z jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem. Biorę się za fińską powieść, w której mam upodobanie, bo czytanie dla mnie to wspaniała podróż.

...

nie urodziliśmy się po to by kochać
mamy tylko kilka informacji z drugiej ręki
jak umarła Celina to zmarł też Stach
tak ją mocno kochał powiedziała babcia
i nakarmiła nas dobrze
dziewczęce spojrzenia zapowiadały to
i ksiądz w kościele o tym mówił

strzelając bramkę w meczu osiedlowym
chorując na ciężką grypę
dzieląc życie z druga osobą
ciągle czekamy na jej dotyk
w łapczywości swojej
nie dając w zamian nic
ciągle czekamy na jej dotyk

poniedziałek, 9 czerwca 2008

miłość

miłość to jest flaszka wódki
możesz ją zrobić sam do lustra
możesz zaprosić gości
ale ci braknie
pół litra na dwóch
to jest akurat

niedziela, 8 czerwca 2008

błysk

W życiu jest miejsce dla nienawiści
secesyjnym bluszczem pętającej serce
koagulującej białko oka
mieszkającej w brodzie karpackiego zbója
powoli rozwijanej w romantycznej symfonii
niespieszny rytm nienawiści
cisza i spokój nienawiści

wtorek, 3 czerwca 2008

przypadek

Opowiedziałem na zajęciach o Twoim przypadku. Wesoła atmosfera ulotniła się. Zrobiło się cicho. Słuchacze zapytali w jakich okolicznościach to się dzieje. W domu, na przyjęciach, są okresy że cały czas i długie okresy , że wcale - mówię. Byli trochę zdziwieni moją otwartością, ale myślę sobie - to w imię prawdy i nauki. No i oczywiście ku przestrodze. Spytali się jakie są drogi wyjścia , jakie rozwiązania. Powiedziałem , że to jest kwestia indywidualna, że dokładnie to sie w ich przypadku pewnie nie powtórzy. Ale miejcie się na baczności - mówię. Powiedziałem , że po dłuższym czasie człowiek tak się przyzwyczaja, że uważa, że to wszystko jest normalne.

czwartek, 29 maja 2008

na piwie

usiedli na piwie w Chamonix
dobre miejsce na spotkanie dwu samotnych
po dwakroć zawiedzionych
cel obrany jest z pewnością osiągalny
jeden ostrożny i w górach i w życiu
drugi czeka na łaskawszy los
czy w ich wieku możemy spodziewać się
jakiegoś szaleństwa?
czy rzucą coś na szalę?
czy może jeszcze coś eksplodować?

trzymamy kciuki!

Jaki właściwie był Stefan?

Miłośnik samotności, ale po dwóch godzinach odosobnienia bronił się już przed melancholią, którą uważał za grzech , a Boga bał się bardzo. Miłośnik życia i świata w każdym przejawie. Kiedy zabijał to płakał przy tym jak bóbr. Kochał mocno, ale z przymróżeniem oka. Siedział w ciupie, ale się tym nie chełpił. Zimą, na nartach, myślał o Południowym Morzu, w Turcji zaś marzył o Finlandii. Trzeźwo coś powiedział po flaszce wódki, bez alkoholu pięknie bełkotał. Czytając Filozofa myślał o jego wypróżnieniach, a do życia codziennego podchodził jak fizyk-teoretyk. Każdy sukces potrafił zamienić w porażkę. Dobrze się czuł przegrywając. Dowiedział się , że ma raka i pokochał tego raka i zmarł na tego raka. Pielęgniarki go uwielbiały.

Będzie nam Ciebie brakowało Stefanie!

wtorek, 22 kwietnia 2008

Plecy

Małe cygańskie plecy grzeją się na asfalcie? Po kąpieli?
A może to pocztówka z Sarajewa?
Nagie plecy na śniegu chcą zimna, żeby potem było ciepło?
Czy żeby potem było zimno?
Na co czekają plecy na dywanie?
Na rozkosz, czy wieczne odpoczywanie?

burzenie

lubię te twoje buty
w których wyskakujesz ze spychacza
i masz rację, że trzeba czasem sprawdzić
po czym się przejechało
na resztkach naczyń
emalia wciąż się trzyma
to znak, że byli kiedyś solidni rzemieślnicy
spójrz na kafle pomiędzy cegłami:
ładne, a mówią, że gospodarz to był zły człowiek

no wracaj już do baraku na drugie śniadanie

wtorek, 8 kwietnia 2008

na urodziny

wychodzę z domu
do pobliskiego parku
gdzie czeka na mnie
zielony umschlag
ja jestem papier
biedronka atrament
pająk robi znaczek
mój boże, co za odpoczynek!
robi się późno
muszę wysłać się do domu
i udawać bóle zębów
żeby wszystkiego nie tłumaczyć

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

mój dom

mój dom stoi na wulkanie
słyszałem, że nie wolno
oglądać wybuchu
żeby przeżyć
a ja muszę
wytężać słuch
przykładać opuszki do ściany
obserwować szklanki w kuchni
i flakony w łazience
jakby co
rower zaparkowałem pod balkonem
w jednej chwili
jestem w stanie na niego wskoczyć
i ujechać w siną

...

Wszedł do mieszkania wieczorem. Rozluźnił krawat i nie ściągnął butów. Otwarł okno, powietrze było już chłodniejsze, dochodził pisk wagonów z bocznicy, więcej nic. Mieszkanie wypełnione pamiątkami, nie zwraca na nie uwagi, siada na środku parkietu, wgryza się w jabłko i przegląda zapowiedzi na najbliższy tydzień. Jeszcze wczoraj wpatrywał się w wykresy i tabele. Analizował mikrocykle. Szukał miejsca w którym popełnił błąd. Dziś spokojnie patrzy przez otwarte okno.

żeby przestać chylić się ku

żeby skończyć z polską duszą
z rosyjskim gestem
z męską rozrywką
z nastrojowym mieszkaniem
w którym można czuć się jak u siebie
żeby muzyka nie płynęła jak woda
żeby przestać wiedzieć intuicyjnie
co sąsiadka planuje na obiad
żeby skończyć z parasolem ochronnym
bo to taka nietrafiona przenośnia
bo parasol nie chroni
bo nie ma czegoś takiego jak deszcz
i kogoś kto mógłby coś nad tobą rozpostrzeć

środa, 2 kwietnia 2008

wczoraj

SZACHRAJ
WCZOCHRAJ
WCZORAJ

ZWABIŁEM
ZBAWIŁEM
ZABIŁEM

ASP
SPA
PSA

ŻUJĘ
ŻYŁUJĘ
ŻAŁUJĘ

ZAMIŁO
ZAKAŁO
ZAMAŁO

nk4

w południe
zagrzewam
do użyźniania
pola
chabrów
w nocy
zakładam
tłumik
odprawiam
bębny
i usprawiedliwiam
dzień

krew

małe dziecko z dwu zabawek
wybiera czerwoną
jeśli rodzic nie histeryzuje
dziecko spokojnie ogląda zranienie
potem popkultura podsyca pragnienie
i w głębi czuje już
że chodzi o własną krew
ale wypiera to ze świadomości
jakieś quasi spełnienie daje
operacja lub wypadek
potrzeba przelania swojej krwi
jest bardzo mocna i z reguły
do śmierci niezaspokojona
człowieczeństwo się nie realizuje

nk3

na co ci ten flet piccolo?
na co ci ten pikolak?
popatrz na swoją skalę
Harfo!
że brzmi pięknie w wysokim rejestrze?
a marsza pogrzebowego umie zagrać?
a harmonię stworzyć?
a pieniądze w knajpie zarobić?
że cię zagłuszam na koncercie?
że włóczę po nocach z kontrabasem i saksofonem?
że razem zajmujemy dużo miejsca?
wierz mi, my fortepiany potrafimy
naginać się do wymagań
do temperowania
i preparowania
Harfo !

poniedziałek, 31 marca 2008

nk2

w ciepłym wnętrzu
Pianola rozmawia z Sopranem
ale zaraz za ścianą
przy gołej żarówce
w przepoconych spodniach
z nogami w misce
trenuje Basklarnet

niedziela, 30 marca 2008

nk1

Marimba rozkołysała biodrami wyobraźnię
Wibrafon z przymkniętymi powiekami
długo wybrzmiewał
Dość już tego! - huknęły Organy-
Klawesyn zaprowadzi was do krypty
w której czeka już Ksylofon

nk - numer katalogowy

piątek, 28 marca 2008

dzień jest dobry i noc także i latanie jest dobre

Wsiadam wieczorem do rakiety. Wpinam się w prześcieradło. Z kołdry formuję wolant. Zerkam na wskaźniki. Na suficie włączam ekrany. Chroni mnie ciepły, miękki skafander. Napęd hipnagogiczny wbija mnie w materac. Lecę w dalekie i niezbadane rejony. W ciszy przestrzeni międzyplanetarnej doskonale wyczuwam moje procesy fizjologiczne: przepływ krwi , pracę żołądka i płuc. Synteza wypiera z mojej głowy analizę. W niebezpiecznej odległości mijają mnie pięknie zdobione filiżanki. Złapię jedną i rano zrobię sobie w niej kawę. Ciekawe na jakiej to obudzę się planecie?

natura

W specjalnym sklepie w środku miasta, kupuję specjalną mąkę i piekę z niej specjalny chleb i podaję go specjalnym ludziom, którzy pachną w niespecjalny sposób kiszonką z ust. Chleb ten wpisuje się w moje specyficzne potrzeby, które odkryłem wsłuchując się w mój organizm. To co odkryłem to czysta natura, więc jest to dobre. Im jesteśmy bardziej naturalni i wolni, tym lepiej realizujemy własne potrzeby i zalatujemy mocniej kiszonką.

posiłek

1.
Żuję kromkę odciętą
ze starego bochenka.
Twardy ser
i regularna bryła
zmrożonego masła
w wysprzątanej białej kuchni.

2.
W sklepie kupiłem
konserwę, bułkę, szczypiorek i kolę.
Idę poszukać odpowiedniej ławki
marzec to zimny miesiąc
zaraz będę walczył z wiatrem i cieknącym nosem.

środa, 26 marca 2008

śnieg

tysiąc gwiazd
pocztą na ziemię
wysłało milion iskier
do stu tysięcy zielonych żuczków
każdy żuczek trzyma w łapce
swój kufelek
ze złocistym napojem

paleofilologia

na początku kontakt dawał spełnienie
protojęzyk zaczął oddalać jaskiniowców
pismo wyobcowało
list dał przynajmniej tęsknotę
telefon ją zabrał
dziś stopień osamotnienia
mierzymy ilością posiadanych
komunikatorów

czapa

kradnie, gwałci, oszukuje
czapa
brudno w domu, nie gotuje
czapa
żre za darmo, nie rokuje
czapa
w pracy tylko pozoruje
czapa
ciota wielkie plany snuje
czapa
nie boli, teraz jest postęp

środa, 19 marca 2008

dzieci

gdyby nie dzieci
to byłbym miękki lub zasadniczy
gdyby nie dzieci
popadłbym w wolność lub niewolę
gdyby nie dzieci
poszedłbym mocno w górę lub dół
gdyby nie dzieci
byłoby gorzko lub zbyt słodko

ale na szczęście
potrafią mnie ustawić

idę do pracy

asertywność od ósmej do dziewiątej
w przerwie pływam w oceanie
twórcze rozwiązania od dziesiątej
w przerwie telefon z nieświadomości
O trzynastej jestem jędzą
na zebraniu z durniami
w przerwie mała katatonia
teraz jeszcze szybko do ubikacji
i do domu

daleka północ

rano zima
wieczorem pełnia

Tak. Byłem Rewolucjonistą.

bo lepszy żar
niż w pokoju kapa ecru
lepsza doniosła bździna
niż wżarty w tą kapę tajniak
lepsza krwawa kiszka
niż wywody Dalajlamy
lepiej z podniesioną głową
czekać na wyrok
kameleona
Tak. Lepiej być nawet komunistą.

wtorek, 18 marca 2008

mistrzowie krótkiej formy

jednym słowem wprowadził w ekstazę
jednym ruchem zapłodnił
jednym pocałunkiem dochował wierności
jednym pociskiem opatrzył ranę
jednym przykazaniem zabił

poniedziałek, 17 marca 2008

spotkanie

Wszedłem wieczorem po cichu do mojego domu i zobaczyłem ducha siedzącego w moim fotelu bujanym. Był podobny do mnie. Nalewał sobie właśnie miarkę mojej wódki. Na stopach miał moje kapcie. Przeglądał moją książkę. Sprawiał wrażenie zrelaksowanego. Właściwie nawet samozadowolonego.
Stanąłem za szafą i zacząłem się mu przyglądać. On nie był podobny do mnie. To był "mój" duch. Taki jak ja , tylko w skali dwie trzecie, trochę bezkrwisty, wyliniały i z zepsutymi zębami. Doskonale znał moje nawyki, więc tylko czekałem , kiedy wyjdzie przeciągać się na balkon. Wstał, podrapał się po zadku i rzeczywiście stanął blisko balkonowej balustrady. Podszedłem wtedy bezszelestnie i płynnym ruchem wypchnąłem go z czwartego piętra. Słychać było tylko coś jakby smarknięcie z przytkanego nosa.

skarby

do kartonika spakował kawałeczek czasu
do różowego ze złotą wstążką
w automacie kupił przezroczystą kulkę
i strzykawką napełnił ją odrobiną czasu
mieniła się teraz ładnie
do zielonego flakonu wkroplił trochę czasu
taki zimny flakon miło potrzymać przy policzku
na cygarze, w połowie długości zrobił nacięcie
i upchnął tam okruszki czasu
po wewnętrznej stronie cholewki buta
przykleił plasterek czasu
taki prawie niewidoczny

skarby leżały w dwóch kupkach:
jedne wysyłał pocztą
inne układał starannie
na półce w kuchni

Wielki Piątek

dziecko w dobrej wierze zrywa roślinę
i próbuje zasadzić ją w doniczce
podlewa i dziwi się , że nie rośnie
nie wie, że urwało korzenie
dorosły wsadza w ziemię upiłowane drzewo
i czeka, aż się zazieleni

jest taka szansa
jest taka szansa

to kwestia nawozu

17.03.08

strach przed śmiercią
hańbi

Wydarzenie

matematyk zobaczył liczby
ksiądz wolę bożą
ginekolog czarną otchłań

wódz

Pokazałem wam co to wolność
szakale!
Pokazałem co siła i honor
szakale!
Dałem wam awans
szakale!
A teraz wracam na wyspę

8 marca

kopnij go w dupę
matko polko
niech leci w delegację
dookoła świata
sądząc po minie
potrzebuje trochę drobnych
na dziwki
podczas miedzylądowania

piątek, 14 marca 2008

un tren

Jeżeli chcesz pisać o rzeczach ważnych
to teraz napisz o pociągach
za oknem kolejne kamienne tablice
cmentarzyska, przez które jedziemy
w nocy migają do nas kolorowe lampki
czerwone, niebieskie i zielone
pociąg zanurza się głęboko
trupy pasażerów obok ciebie
pachną jeszcze cebulą i kwaśnym mlekiem
ale usta mają już przegniłe
nareszcie rozpada się wspólnota narodowa
to co scalał sztandar - rozpuści teraz tren
pociąg wyjeżdża wysoko i z dreszczem
czekamy na kontrolę biletów

Jeżeli możesz pisać o rzeczach błahych
to teraz napisz o dźwiękach podróży:
rytmicznym stukocie - jęku hamulca - ciszy stacji
chwytamy zapach wydzieliny w przedziale
- kogoś, kto tu przed nami siedział

czwartek, 13 marca 2008

Obowiązki

zszedłem do ogrodu
po czosnek i koper
będę kisił dzieci w słoiku
żony dziś nie podlewam
bo i tak zapowiadali burzę na wieczór

Ale Lolku! Wytłumacz mi ten wiersz.
Proszę bardzo:

żonę uprawiam
dzieci zaprawiam
a poemat leży odłogiem

środa, 12 marca 2008

Zkalená voda

Zbiornik Pastviny, który znajduje się na południe od Kłodzka po Czeskiej stronie jest miejscem szczególnym. Tama spiętrzająca pastvińską wodę, o wysokości 43 metrów została zbudowana w latach 1932 - 1938 i jest dzisiaj malowniczym zabytkiem technicznym. Powierzchnia jeziora zaporowego wynosi 110 hektarów. Znajdują się tam dwa mosty. Z jednym związane jest niecodzienne wydarzenie: do wody, ze sporej wysokości rzuciła się pewnego dnia zdesperowana krowa , której jednak o dziwo nic się nie stało. Po kilku miesiącach urodziła zdrowe cielę.
Ilość wody w zbiorniku jest bardzo zmienna, a jej poziom jest regulowany w sposób ekologiczny. Sama nazwa Pastviny sugeruje , że na okolicznych wzgórzach wypasa się różne zwierzęta . Na nieszczęście guano tych zwierząt zgodnie z prawem ciążenia , częściowo rozpuszczone przez deszcz, dociera do brzegu jeziora a nawet wpada do samej wody. Jeżeli poziom guano jest już znaczny, a nieszczęsny turysta rozbije się nad samym brzegiem późnym wieczorem i nie zauważy gdzie postawił namiot, to może go spotać przykra niespodzianka. Około 12 w nocy strażnik zapory otwiera jaz i całe guano łącznie z turystą spłynie Dziką Orlicą. Dzika Orlica po połączeniu z Cichą Orlicą tworzy Orlicę, ta z kolei, łącznie z turystą spłynie do Łaby. Łaba w mieście Melnik połączy się Wełtawą, w niemieckim kraju zmieni się w "Elbę" i spłynie do Morza Północnego (Deutche Bucht). Marynarz fryzyjski być może wyłowi naiwnego turystę, albo inaczej zostanie on już tam na wieki.

p.s. "Zmącona woda" to po czesku "zkalená voda"
p.s 2. Po drugiej wojnie światowej Czesi zasugerowali powrót Kotliny Kłodzkiej do Czech, jednak przywódcy mocarstw, będąc " na bańce", przyznali tą ziemię Polakom. Naszą "gospodarską rękę" na tych terenach możemy zobaczyć dzisiaj.

wtorek, 11 marca 2008

U nas

Żyjemy baśniowo na dole
- jak u mamy
przytulając się do czarnej, błyszczącej ściany


Żyjemy baśniowo wpatrując się
załzawionymi oczami w ogień wielkiego pieca
-łyk serwatki z buncloka

Żyjemy baśniowo w sobotę rano
żużel na boisku
żużel i zielone szkło na hałdzie
skrzypią pod nogami
-flaszka w kieszeni niebieskiej marynarki

Żyjemy baśniowo w niedzielę
przy dźwiękach orkiestry dętej
z redaktorem gazety wiemy
że jest dużo, dużo nadziei

niedziela, 9 marca 2008

Oeconomia Mundi

nie mogę składać wierszy dla dziewcząt
to znaczy mogę
ale egzystencjalnie mi się to nie opłaca

piątek, 7 marca 2008

Poszukiwanie

na wieczornym śniegu
resztki odbitego światła

Narciarz

kasza manna z nieba ogranicza zbyt dobrą widoczność
firnowe lody waniliowe - dreszcz, szybkość
teraz po grząskim budyniu i puchu śmietanowym
tam gdzie inni by się zapadli, lekko muskamy powierzchnię
cienkie szaro-zielone nitki utworzyły delikatny wzór -
mocna roślinność kucnęła ale też porosty, czyli roquefort północy
trzeba kluczyć pomiędzy tym z finezją
jazda po gładkim maśle daje chwilę wytchnienia
zostały jeszcze bezy i rozliczne słodkie kremy
cukrowa szreń - miętowy aftershave na prawej goleni
jeszcze kawałek dojazdu do brzegu i można zaobserwować
jak ogromna bryła bladego ementalera odrywa się od szelfu
jednym skokiem - hop - i płyniemy sobie aż do samej osi.

wtorek, 4 marca 2008

3 marca

Istnieją Trzy Wartości Najwyższe: las, woda w postaci śniegu i wartość, o której mówimy jedynie poprzez negację : Niebaba. Las niszczą "zieloni", diabeł rozpala Europę Środkową, więc mamy coraz mniej śniegu, Niebabę zabijamy sami. Niektórzy redukują Niebabę do chwili na papierosa. To jest wielka obraza. Cały świat kręci się wokół baby, ale kto powiedział, że jesteś częścią tego świata. Ja.Możesz spróbować zbudować drugi świat - obok. Sprawdź czy zadziała. Istnieje też taka droga, że rozwijasz Niebabę niejako w sobie, ona zawsze ci towarzyszy i nawet w autobusie pełnym kobiet uśmiechasz się błogo. (one myślą, że z ich powodu).
O Niebabę trzeba dbać bardziej niż o własne dziecko. Z początku łatwo choruje ale potem jednak jest zahartowana, acz niewidoczna. Zdolna ale nie samochwała. Pełna energii, ale nie agresji. Niebaba jest osobą na wskroś duchową ale nie pobożną. Nie realizuje swojej niezależności jak trzyletnie dziecko. Nieobliczalna, ale godna zaufania. Falliczna ale bez przesady. Budzi się, kiedy baba idzie spać.

poniedziałek, 25 lutego 2008

J.S.Bach

w sobotę do południa
wpuścił chłopów do lasu
i kazał wyzbierać wszystkie borówki
co do jednej
po południu zaczął z nich smażyć konfitury
w niedzielę po mszy przyjechał Linneusz z Gouldem
Gould wziął łyżkę i zaczął nakładać do puszek
Linneusz zrobił piękne etykiety
potem lutowali te konserwy
wieczorem wystrzelili to w kosmos:
podje sobie Inny
wierzę że dobrze temperowany
kończąc kwantową bezsenność makroświata

proste życie

W labiryncie z gazety
szybko odnajdę drogę
łokciami oparty o stół
W zawikłanej podróży
wynajdę autobus
z właściwym numerem
dworce wszędzie takie same
W labiryncie znaczenia
przyda mi się traktat
którędy do najbliższego antykwariatu?

niedziela, 24 lutego 2008

Zagadka

łączy nas ten sam schemat
patrzę od dawna i będę widział jeszcze długo
wyczuwam najmniejsze wibracje
docieram do skały
moim bogiem słońce
moje dzieci krążą nawet w kosmosie
wiele jestem w stanie tolerować
mam potężniejszą pompę niż ty
nie umiem biegać ale lubię tańczyć
dobre zdanie mają o mnie psychiatrzy
zimą śpię latem rozdaję tlen
chociaż czasem go zabiorę
nazywa się to "krótki sznur"

sobota, 23 lutego 2008

Las 2

Zaczynasz brodzić w ściółce. Najpierw w buczynie, potem ściółka staje się bardziej wilgotna, liście lepkie, a las mniej prześwietlony. Twardy but dociska jakieś życie i raczej puści, darując tym razem. Buty zabrudzone. Patrząc ostrożnie pod nogi przy kolejnych krokach nadziejesz się na ciernistą ostrężynę lub smagnie cię sprężysta gałąź. Dlatego idąc wystawiasz jedną rękę i ochraniasz twarz , głowę trochę schylasz i skręcasz. Teraz pajęczyna na twarzy. Można to zjeść - zawsze to trochę białka.
Kopniesz w spróchniały pniak z ciekawości: obrzydliwy mikrokosmos odkryty: białe jajeczka, ciała metameryczne wiją się , szczypce uciekają. Ptactwo się pożywi. Pożyteczne to , mądry ekosystem itp. ale jednak obrzydliwość. Trzeba poszukać jakiegoś przesuszonego miejsca, żeby się rozłożyć wygodnie i nie wyciągać książki, tylko poleżeć i oczyścić scyzoryk. Chcesz znaleźć harmonię i wyciszenie. Ale znajdziesz to jedynie częściowo, bo las ma gdzieś twoje potrzeby.
Zadanie drugie: trzeba znaleźć jakąś stromiznę, żeby się przyczaić i dzikim okiem obserwować z oddali, w dole krzątających się ludzi.

czwartek, 21 lutego 2008

Doświadczenie

Byłam tak przyprószona pyłem,
że postanowiłam za wszelka cenę
odkryć szczelinę i wpuścić trochę światła,
trochę wody wlać do naczynia.

Moje piersi straciły rytm,
moja sierść nie miała połysku,
moje łapy stwardniały na codziennych ścieżkach,
zatraciła się dwoistość mej natury.

Ludzie zmniejszyli mój łowiecki rewir:
na moim szkielecie mięśnie wysychały,
mój pot tracił feromony
i zabrakło mi mleka by nakarmić szczenię.

Myślałam że bardzo dobrze rozumiem siebie,
że nie ma we mnie żadnego skowytu,
że odróżniam słowa "dużo" i "mało".
Będąc skałą zapomniałam o błocie.

Najpierw przy księżycu ujrzałam srebro w koronie drzew,
potem nieopodal lasu złoto leżące na polu
i ognistą łunę, chyba znad dalekiego miasta
i zaraz dopadła mnie ta cała samotność.

wtorek, 19 lutego 2008

svk

(ostatecznie może być dedykowany nawet Tomaszowi P.)


42 kilometry bez żywej duszy przez las
albo 30 z człowiekiem utkanym z mgły
z języka rozumiesz tyle ile trzeba
kuchnia odnowi twój zmysł powonienia

na samej górze lud karpacki
w mieście mieszczanin niemiecki
zwycięży jednak partyzant-komunista
i miasto-bohater Bańska Bystrzyca

Od północnego zachodu naciera piwo
od południa broni się winnica
bylinna nalewka pogodzi zwaśnionych
i niepotrzebny nam husycki rajd

Kobiety w ukryciu zerkają w lusterko
Wiatr na ich ciałach odnowi hierarchię
Czarne oko zabłyśnie ogniem przeszłości
Autobus odwiezie cię serpentyną
do kryjówki

poniedziałek, 18 lutego 2008

Las 1

Wyrzucono mnie z lasu,wyciągnięto ze śniegu
z pomiędzy świerków, wiatru, wody,
omszonych kamieni , błota zmieszanego z lodem.
Brakuje mi poczciwego ubioru - miękkiej i ciepłej flaneli, solidnych butów.
Jestem fircykiem w średnim mieście.
Pohańbiony wodą kolońską, ugodzony przez fryzjera.
Panie chwalą moje maniery i dowcip.Było mi przyjemnie zimno a teraz jest "cieplutko".
Zapomniałem strzelać. Miałem pilnować puszczy a doglądam rabatki z rzodkiewką. Podporządkowany kobietom i mężczyznom w strojach kobiecych. Oni dużo gestykulują zbyt blisko mojej twarzy. Jadłem soczyste pędraki, larwy drewnojadów w starym wiatrołomie. Zapach odległej watry oznaczał mojego wroga. Przyprawiałem jałowcem. Odróżniałem drapieżców nocy i nigdy nie strząsałem igliwia z mojej głowy. Zasadzajac się ćwiczyłem widzenie peryferyczne. Teraz resztkami sił skradam się w przejściu podziemnym w K.
Lecz zabrałem ze sobą korzeń spichrzowy - w nim białko i skrobia powoli fermentują.
Codziennie rano sprawdzam czy nie budzi się w nim życie.

Koniec świata w Czeladzi

do centrum handlowego wtargnął potwór
przerażający swą ohydną naroślą
z raczej męskich sutków wyciekała ciecz
łypał zielonkawym niełagodnym okiem
w promieniu dwustu metrów czuć było zapach

najpierw ruszył do kącika dzieci
w Mc Donald's mamy właśnie "happy hours"
dziewczynka z kokardą swym bezwzględnym palcem
wskazała mu swą opiekunkę
powieka nikomu nie drgnęła

panowie ustawili się w kolejce do prasowania
swych granatowych mundurków z napisem "security"
nad kasami zintensyfikowała się woń
z gruczołów zapachowych kasjerek
( tzw. "zespół starego fartucha")

sprzątaczki mopami zaczęły wycierać krew
damy szybciej krzątały się w przebieralniach
w popłochu zakładając zbyt wiele koronek
manager wyłożył całe mięso i nabiał
ale mało to było na ofiarę przebłagalną


na lepkiej od szczątków popytu hali
wraz z pomieszaniem działów
straszliwe powstały przeceny

potwór napęczniał i wydobył wicher
wezwano księdza - już po swojemu kadzi
cała sprawa dopięta na sicher
bo przecież musi być jakaś
sprawiedliwość w Czeladzi!

niedziela, 17 lutego 2008

xxx

Zachorowałem na zimnicę
Wieczorem namierzyłem pod pachą ledwie 32 stopnie

Poszedłem zaraz do lekarza:
Paludismus, malaria perniciosa cholerica
Umbilicus mundi histerica
Chorea, minidolor et sudor
Dostałem lek

Poczułem się trochę lepiej
ale w nocy się pogorszyło

Poszedłem do kościoła:
Confiteor Deo Omnipotenti et vobis
fratres quia peccavi nimis
cogitatione, verbo, opere et omissione
dimissis peccatis nostris
Przyjąłem sakrament

Poczułem wyraźną poprawę
Ale w nocy miałem dreszcze

Poszedłem do przyjaciół:
Tu ne quaesieris, scire nefas, quem mihi, quem tibi
finem di dederint, Leuconoe, nec Babylonios
temptaris numeros. Ut melius, quidquid erit, pati.
seu pluris hiemes seu tribuit Iuppiter ultimam,
quae nunc oppositis debilitat pumicibus mare
Tyrrhenum: sapias, vina liques et spatio brevi
spem longam reseces. Dum loquimur, fugerit invida
aetas: carpe diem quam minimum credula
postero.
Wypiłem wino

Poczułem się dobrze
Ale w nocy przyszedł kryzys

W przyszłym tygodniu wypada pójść do burdelu

Chemia Organiczna

Rzucamy kośćmi:
wypada miód spadziowy
Przelewamy z jednego naczynia do drugiego
i z powrotem złocistą ciecz
Raz więcej po tej stronie, raz po tamtej
kropla spada poza naczynie
Poziomy w naczyniach wyrównują się

Rzucamy kośćmi:
wypada woda
Przelewamy z jednego naczynia do drugiego
Raz tutaj więcej, raz tam
Dużo wody po jednej stronie
kropla pada na podłogę
Poziomy się wyrównują

Rzucamy kośćmi:
wypada kwas
Przelewamy to z naczynia do naczynia
Bawimy się kwasem
Spada kropla - przeżera laminat
Poziomy wyrównują się

Rzucamy kośćmi:
wypada wino

Domniemanie

Don Dominik dumał nad dominem w domu:
Demon damy dominował dumną duszę
Dotrę do Duomo?
Donos do mamy doda mi ducha?
Domani w Duomo donna da mu
i dupa
Demencja domknie domenę dymania

czwartek, 14 lutego 2008

Kwiaty Polskie

Wybierz narcyza
Poczuje on wtedy półtora miłości
i przejdzie mu spleen choć nie czuł się źle
znajdzie teraz życia sensik
a potem obdarzy Cię "sobą"
Dogoni Cię Nienarodzony i Trup
Wybierz czerwona różę

i sambę

poniedziałek, 28 stycznia 2008

Ukojenie

Spławszczaku:

Wychylam głowę spod kołdry : słyszę dyskretne dudnienie w rurze, ledwie obecne , przechodzące w wibrację koloru? ...brudnego. Pojawia się cichutki pisk a potem dźwięk, jakby wydobyty z klarnetu basowego i przechodzący w matowy chuchoświst . Teraz chyba "siada elektryka" , coś złego dzieje się z transformatorem - pojawia się metaliczne drżenie - czuję to w kościach , no i ten dźwięk przenika układ pokarmowy, tak jak by połykać 2 tabletki biseptolu bez popitki i one mają długą drogę przed sobą - kiedy wreszcie wpełzną do żołądka?
Wsuwam się głębiej pod kołdrę. Nakładające się, rezonujące niskie dźwięki przechodzą w ledwie wyczuwalne szumy i "na tym, na górze" jakby ktoś delikatnie zeskrobywał resztkę napisu "Tyskie" z nieestetycznej szklanki. Ciągle pod kołdrą, powoli odpakowuję z celofanu cukierka. Ten dźwięk rani moje uszy - wyskakuję szybko z łóżka i sprawdzam kran, domykam drzwi z łazienki, w tej chwili słyszę sąsiada piętro niżej : otwarł pianino ( a dochodzi już północ), i uderzył , co prawda "piano", w środkowy rejestr i tylko raz: dźwięk ten wybrzmiewa długo i dochodzi do mnie symultanicznie: poprzez kaloryfery i kasetony które niewątpliwie ma ten człowiek na suficie.
Wracam do łóżka i mam pewność: odkryłem strukturę, składającą się z 3 elementów:
1. Baza, matryca , biały szum, promieniowanie tła, fala stojąca i czas.
2. aktywność mysia, skrobanie, kropla wody i dyskretne obsunięcie się naczyń w zlewie, zatykanie małego wylotu, lecz jedynie na chwilę.
3. cisza, rytm cisza - dźwięk, pustka, dokręcanie i wiercenie skończone, czajnik dogotował, kartofel widelcem na dwie części, mieszanie budyniu plastikową łyżeczką, czyli także pewna zawiesistość.

Wystarczy tej natury - wstaję i wyłączam płytę Stockhausena "Aus den sieben Tagen" (harmonia mundi, Francja 1988) , Ensamble Musique Vivante, pod dyr. Diego Massona.

p.s. "Ale bez bulgotu ! - od bulgotania się odchodzi".

piątek, 11 stycznia 2008

Szymkowi z C.

Jak byłeś w pracy, Madzia upadła i rozbiła sobie nos.
Stłuczesz sobie kość ogonową na tej ślizgawce.
Nie biegaj po schodach , bo w końcu tak wyrżniesz, że stracisz zęby.
Mówiłam ci, że ta drabina jest niestabilna, przyłóż sobie coś zimnego.
Mężczyzna cudem przeżył upadek z 8 piętra. Dziwią się lekarze z Nowego Sącza.
Aktorka Małgorzata F. (40 l.) miała w niedzielę niesamowitego pecha. Przewróciła się na oczach kamer i widzów.
Jak upadłem na zjeździe, wystraszyłem się, że reszta zawodników przejedzie po mnie.
Mam zwichnięty bark i złamany obojczyk - na razie motor do garażu.
Jak pani się jeszcze raz przewróci, to w pani wieku, ta kość się już nie zrośnie.
Zmiażdżyłem stopę i boli mnie krzyż (ta szafa ważyła ze 100kg)

Franciszek Venclovský

dla A.Kubicy


Stoper zatrzymuje się z czasem 15 godzin, 26 minut. Franciszek Venclovský wygrywa bój z kanałem La Manche, bój, który jednak nie zaczął się w ten piątek, 30 lipca 1971, ale dużo wcześniej. "Jestem taki szczęśliwy" - mówi po morawsku, będąc na angielskim brzegu. Franciszek przeszedł ciężką próbę już w młodości - z ośmiorga rodzeństwa została dwójka , w 45 roku umarł mu tata , a mama straciła wzrok przez kataraktę . Sport był od małego jego konikiem: zapasy, podnoszenie ciężarów , lekkoatletyka, z futbolem mu nie wychodziło, za to w ringu od początku czuł się jak w domu.
w roku 1955 stał się mistrzem wojska w wadze półciężkiej, rok później zdobył Wielką Nagrodę Lotnictwa. Zaczął potajemnie śnić o olimpiadzie w Rzymie. Harował do omdlenia, nie odpuszczał sobie. Tylko, że przy obowiązkowej gimnastyce na przyrządach, lot po przeskoku naznaczył jego los. Który to raz życie wbiło mu nóż w plecy? Spadł między materace. Diagnoza lekarska była okrutna. Złamany i zwichnięty trzeci i czwarty kręg kręgosłupa. Rok w gipsie i łóżku. Po jednej, jedynej sekundzie Rzym nie był już priorytetem - ten był zupełnie inny - będzie jeszcze kiedyś chodzić? Osiągnął to, wrócił ze szpitala, zaczął trenować chód. Polna droga na Henčlov, była jakby do tego stworzona ale przyszła katastrofa nr 2 : motocykliście urwała się rura wydechowa i uderzyła rekonwalescenta prosto w głowę. Znowu szpital, znowu biały płaszcz, znowu niepewność. Na szczęście kręgosłup wytrzymał. Znowu się rzucił do trenowania, co więcej, odkrył wodę. Właśnie ona od pierwszych chwil robiła mu bardzo dobrze. Zaczął pływać w zimnej wodzie, razem z przyjacielem z Ołomuńca doktorem Mohaplem założyli klub pływaków w zimnej wodzie. Pływał we Wełtawie między Pragą a Vraným, ale także 55 kilomtrów na trasie Bratysława-Gabčíkovo.
Gdzieś w roku 1969 , kiedy w Ostrawie pokonał angielskiego pływaka Losnera, dojrzał w nim ten sen: żaden inwalidzki wózek , tylko kanał La Manche. Franciszka jeszcze bardziej umocniło spotkanie z telewizyjnym reżyserem Józefem Valchářem, który go właściwie odkrył dla mediów, kiedy puszczał na antenie 12-minutową opowieść o życiu, na którego końcu stał ten wyśniony kawałek morza pomiędzy Anglią a Francją.
Ósmego grudnia 1964 roku prosi o pozwolenie na przepływ ministerstwo sportu. Jako pierwszy Czechosłowak dalej trenuje i połyka wszystką wtedy dostępną literaturę. Ale to na nic, jego "próbą" państwowe organy nie są zainteresowane. To już rok 1968, kiedy przerowskie
zakłady budowy maszyn, razem z firmą handlu zagranicznego Pragoinvest postanawiają pokryć koszty drogi i pływania . Ale Franciszek, jako żołnierz, musi mieć jeszcze pozwolenie Obrony Narodowej. A tego nie dostał.
Szóstego września 1970 o jedenastej godzinie , jego sen - zdobyć kanał la Manche- stał się jednak rzeczywistością. Startuje z francuskiego brzegu podczas złej pogody, ponieważ na lepszą , ze względu na kończące się pieniądze nie ma czasu już czekać. Kto tego nie przeżył, z trudem uwierzy. Na początku wszystko szło dobrze, sędzia John Gill spodziewa się rekordu trasy. Ale nagle okazuje się, że nie może jeść. Wszystko co zje w okamgnieniu wylatuje z niego. A woda wyciąga dalsze kalorie, których nie można uzupełnić. Długo nie czeka na drugi cios - pod szkła okularów dostaje się słona woda."Naraz nie widziałem w ogóle nic. Ciemność jak przy narkozie. Długa biaława ciemność. Ja Franciszek Venclovsky byłem martwy".
Sędzia polecił spuścić łódź, czeska załoga usiłuje jeszcze chwilę protestować, ale pływak stracił już wszystkie siły. Następuje trzecia ciężka chwila dla Franciszka Venclovskiego.
Telewizyjny dokument " Pokonany Zwycięzca" swoim naturalizmem i emocjami przekonał także tych , którzy nie wierzyli już we Franciszka. Setki listów dodały mu odwagi do podjęcia kolejnej próby.
Jeden z jego przyjaciół powiedział o nim: "Jak tego kanału nie przepłynie to go przejdzie po dnie". Trzydziestego lipca 1971, po 16 godzinach Franciszek Venclovsky wychodzi przy skałach Dover z poczuciem, że mu się udało.
Jeden z pierwszych listów pisze do Jana Novaka z Pardubic - jednego z pięciu ludzi, którzy w niego uwierzyli. Do tego , który później przepłynął kanał trzy razy i to trudniejszą drogą: z brzegu brytyjskiego do Francji. Następca Venclovskiego zdobył kanał 2 razy solo w 1974 i 1975 roku. W tym drugim roku pływał jeszcze w sztafecie z okazji stulecia pierwszego przepływu. Razem Venclovsky i Novak zrobili jeszcze jedną wielką rzecz: przepłynęli Bajkał. Szkoda , że Franciszek nie dożył nawet 65 lat.

tłumaczenie ze strony: http://www.rosmus.cz/texty/venclovsky-frantisek.html

sobota, 5 stycznia 2008

Idealizm Niemiecki

Filozofia w Niemczech: Kant,Hegel,Marks, Wittgenstein,Heidegger (właściwie nie ma co wymieniać, tylu ich). Definiują pojęcia, stwarzają wspaniałe idee, sublimują ducha. Życie to życie Umysłu. Logika to naczelna wartość. Prawda ponad wszystko.
Ale Niemcy wymyślają Romantyzm: czyli kierują się jednak uczuciami. To, co czują jest dla nich najważniejsze. Powstaje wspaniała muzyka romantyczna i wielka poezja "uczucia" ( słuchacz i czytelnik łatwo wpada w rezonans z dziełami romantycznymi)
Ale nie!
To nie chodzi o uczucia tylko o "ideę": pewne uczucia są "wzniosłe i dobre"
- tym się damy owładnąć i zalejemy nimi świat.
Pod koniec epoki romantycznej uczucia twórców się jednak zmieniają ( Mahler, młody Schönberg, R. Strauss i inni). Robi się ciemniej.
No i co dalej z ideami? No znalazła się jedna. Rezonujemy z nią i ze sobą nawzajem, wszyscy razem "patrzymy w jednym kierunku".

Zaczyna brakować empatii dla całych narodów.

Filozof kocha ideę
Romantyk kocha ideę
Faszysta kocha ideę


Kobieto , zobacz z kim Cię facet zdradza!
Przewodnik po kawiarniach Katowic cz.3

"Il pallino del Caffe" , 3-ego Maja otwarta: 7 do 20, niedziela: 12 do 20
Kawa 5.50zł, czekolada 7zł
ciastka 12zł (ciekawe ciastko słonecznikowe), pół porcji może wystarczyć
kanapki, naleśniki

Siedzimy we dwoje. Ona: "Jest taka zwyczajna (ta kafejka), jedna z wielu, niecharakterystyczna, nadrabia bardzo miłą obsługą. Gorąca czekolada jest dobra, kawa trochę za kwaśna. Lubię głębokie, gorzkie , a nie kwaśne. Nie ma się gdzie schować, żeby się potajemnie pocałować, wszystko trzeba otwarcie. Wystrój ? Nie ma żadnego."

Jak to nie ma ?! Jest na ścianie Marilyn Monroe i Brigitte Bardot!
Kobiety-Symbole. Archetypy Kobiet. Marilyn-Ewa.
Ewa kosztuje jabłka bo Adam ją za mało kocha?
W każdym razie po zesłaniu na Ziemię czeka ich orka.
Marilyn dużo dawała a mało dostawała.
Umarła ze słuchawką w ręku w wieku 36 lat


Przewodnik po kawiarniach Katowic cz.2

Costa Coffee, ul. Stawowa, otwarte od 7 rano.
Kawa: 8-10zł
Jest to sieć kawiarni z wszystkimi minusami sieci: zlew na resztki kawy jak w Mc Donald's, prawdopodobnie duża rotacja obsługi, wystrój dopasowany do gustu wielu tysięcy ludzi - czyli poprawny i nijaki ( skaj, plakaty, nie ma na ścianie smutnego trębacza o białym kolorze skóry - Bogu dzięki). Właściwie o takich "kawiarniach" nie ma co pisać.

No to poszukajmy plusów. Jest to miejsce dla nieśmiałych: jest dużo przestrzeni, dużo ruchu, "atmosfera otwartości" - łatwiej tutaj dosiąść się do kogoś, niż w małej kafejce. Jak już się dosiądziemy , to możemy schować prawie całą twarz w kubku kawy - są doprawdy ogromne. Rada praktyczna: jak chcemy mieć cały czas ciepłą kawę, to musimy wziąć z domu ( lub kupić na pchlim targu) ceramiczny dekiel do tych monstrualnych filiżanek.
Jest tam jedna kanapa, na której można się wyspać, można kupić kawałek tortu ( dobry ale za mocno aromatyzowany), można zjeść włoską kanapkę, sałatkę.
Część klientów czeka na coś, część spieszy się, część załatwia coś (nikt nie wyjął laptoka)

A teraz nijaki kawał ( podoba się tysiącom internautów):

Dwaj myśliwi są w lesie na polowaniu. Nagle jeden z nich pada na ziemię, nie oddycha i oczy zachodzą mu mgłą. Drugi myśliwy chwyta za komórkę i dzwoni na numer alarmowy. "Mój przyjaciel nie żyje! Co mam robić?" - krzyczy do telefonu. "Proszę się uspokoić . Już ślemy pomoc. Przede wszystkim proszę się upewnić, czy pański przyjaciel rzeczywiście nie żyje" - mówi dyspozytor". Po chwili ciszy rozlega się strzał. "Okej - mówi myśliwy - co dalej?"

Dva myslivci jdou lesem a jeden padne na zem. Vypadá to, že nedýchá, oči má zvrácené. Druhý popadne mobil a volá na tísňovou linku:
"Přítel umírá. Co mám dělat?"
Konejšivý hlas mu odpoví:
"Klid. Pomohu vám. Nejdřív se ujistěte, jestli je mrtvý."
Po chvíli ticha se ozve výstřel a volající se vrátí k telefonu:
"V pořádku. Co teď?"

piątek, 4 stycznia 2008

Przewodnik po kawiarniach Katowic cz.1 (Wawelska)

Postanowiliśmy w dwójkę opracować krótki przewodnik po kawiarniach. Metoda będzie prosta: Ona wybiera jedną kawiarnię i wtedy opis pochodzi głównie od niej , następnie ja wybieram drugą i mam decydujące zdanie na temat jakości kawy i ciastek. W większości i tak pewnie będziemy siedzieć razem. Następna zasada to rzeczowość. Postaramy się nie ulegać zbytnio emocjom przy opisie i unikać zbędnego filozofowania. Pierwszą kawiarnię wybrałem ja.

Kawiarnia "Wawelska" przy ulicy Wawelskiej ( czynna od 9 do 22)
Lavazza 6zł, smakowe herbaty liściaste 7zł
duży wybór tortów, ciastko "Marlenka" (rodzaj miodownika) 5zł, lody , szarlotka, sernik z brzoskwiniami.

Na razie usiadłem sam, wziąłem kawę i "Marlenkę". Ciastko dobrze podane, smaczne lecz kawałek nieco za mały. Jest to połowa porcji, jaką można normalnie dostać w Czechach. W kawiarni obowiązuje styl "przedwojenny" czyli funkcjonalizm plus resztki secesji, na ścianach stare zdjęcia Katowic. Można siedzieć na drewnianych krzesłach przy małych stolikach lub zająć jedną z dwóch kanap. Nastrój psuje nieco mało dyskretna muzyka ( ale wczoraj wieczorem było pod tym względem lepiej). Wieczorem siedzi tu trochę zakochanych, więcej ludzi młodych niż starych. O poranku pustawo i dobry klimat na przegląd prasy ( gazet nie ma)
Jeżeli ktoś chce się naprawdę "zaszyć" lub grzecznie zaczepić nieznajomą, to jednak nie ten adres. Ale jest to z pewnością kawiarnia z prawdziwego zdarzenia, a nie fast-food z kawą - to się czuje. Obsługa dobra, dyskretna, przygotowana na niekonwencjonalne prośby. Nie widziałem znaku zabraniającego palić, ale nikt nie palił i nie ma zapachu dymu.
Kiedy przyszła Ona , to pierwszą rzeczą po przywitaniu było właśnie wyjęcie papierosa. Pięknie wygląda, kiedy pali i wcale mi to nie przeszkadza. Jednak przy jej "paczce" dziennie zaczynam się trochę martwić o jej zdrowie, wiec postanowiłem pierwszy raz poruszyć ten temat:
- Mi to nie przeszkadza, ale może palisz za dużo?
- Będzięsz mi w przyszłości zabraniał?
- Nie, no skąd, nie chcę Ci niczego zabraniać, właściwie , jeśli chcesz mogę Ci osobiście kupować Twoje ulubione papierosy.
- A więc chcesz mnie do palenia namawiać?

Dodała jeszcze cenną uwagę :
- O, tutaj jest też lany Żywiec.

c.d.n

Nienawidzę jazzu

Słyszeliście kiedyś np. Charliego Parkera? Gra na saksofonie nie dbając wcale o sekcję rytmiczną. Perkusista swoje, on swoje - ucieka gdzieś z melodią i w ostatnim momencie , z trudem jakoś wraca do "taktu" . Słuchacz się zastanawia , czy ta piosenka się w końcu rozpieprzy, czy się jednak uratuje. Jeśli drugi solista np. trębacz będzie chciał pójść za "ideą" Charliego to się szybko "posypie" - musi po prostu go nie słuchać , kiedy z nim gra.
W jazzie muzycy nie potrafią zagrać prostej miłej piosenki - meczą temat, meczą instrumenty, pocą się jak w żadnym innym gatunku muzycznym.
Taki Miles Davis na przykład. Nigdy nie nauczył się czysto grać na trąbce, Stańko to samo : pierdzą swoje brudy , a publiczność udaje, że się im to podoba (snoby). Davis nie potrafi się do nikogo dostosować: obraża muzyków z którymi gra, wyrzuca z zespołu kolejnych perkusistów, inni z kolei odchodzą od niego. Żadnej harmonii także w życiu prywatnym.
Albo jak jazzmani niszczą klasykę? Chopin zredukowany do kilku tematów i improwizacje "na temat" zawsze gorsze od oryginału. Albo jak Uri Cane gra Bacha? Wyje i jęczy przy "Wariacjach Goldbergowskich". Niszczy Bacha i Mahlera. Albo jak jazzmani grają folk? Muzyk ludowy zawsze w takich klimatach wypada lepiej - bo jest u siebie w domu.
Albo tzw. free jazz? Wszyscy wszystkich mają w dupie. To podstawowa zasada kolektywnego muzykowania.
Czy można w jazz-clubie poczuć siłę, piękno, jedność, wpaść z wszystkimi w rezonans i przeżyć wspólne misterium, jak na dużym koncercie rockowym? Nie można! Czy można zrozumieć muzyka jazzowego? Nie można!

Kocham jazz

nogamuchy@gmail.com

Wkrótce coś się pojawi