piątek, 11 stycznia 2008

Franciszek Venclovský

dla A.Kubicy


Stoper zatrzymuje się z czasem 15 godzin, 26 minut. Franciszek Venclovský wygrywa bój z kanałem La Manche, bój, który jednak nie zaczął się w ten piątek, 30 lipca 1971, ale dużo wcześniej. "Jestem taki szczęśliwy" - mówi po morawsku, będąc na angielskim brzegu. Franciszek przeszedł ciężką próbę już w młodości - z ośmiorga rodzeństwa została dwójka , w 45 roku umarł mu tata , a mama straciła wzrok przez kataraktę . Sport był od małego jego konikiem: zapasy, podnoszenie ciężarów , lekkoatletyka, z futbolem mu nie wychodziło, za to w ringu od początku czuł się jak w domu.
w roku 1955 stał się mistrzem wojska w wadze półciężkiej, rok później zdobył Wielką Nagrodę Lotnictwa. Zaczął potajemnie śnić o olimpiadzie w Rzymie. Harował do omdlenia, nie odpuszczał sobie. Tylko, że przy obowiązkowej gimnastyce na przyrządach, lot po przeskoku naznaczył jego los. Który to raz życie wbiło mu nóż w plecy? Spadł między materace. Diagnoza lekarska była okrutna. Złamany i zwichnięty trzeci i czwarty kręg kręgosłupa. Rok w gipsie i łóżku. Po jednej, jedynej sekundzie Rzym nie był już priorytetem - ten był zupełnie inny - będzie jeszcze kiedyś chodzić? Osiągnął to, wrócił ze szpitala, zaczął trenować chód. Polna droga na Henčlov, była jakby do tego stworzona ale przyszła katastrofa nr 2 : motocykliście urwała się rura wydechowa i uderzyła rekonwalescenta prosto w głowę. Znowu szpital, znowu biały płaszcz, znowu niepewność. Na szczęście kręgosłup wytrzymał. Znowu się rzucił do trenowania, co więcej, odkrył wodę. Właśnie ona od pierwszych chwil robiła mu bardzo dobrze. Zaczął pływać w zimnej wodzie, razem z przyjacielem z Ołomuńca doktorem Mohaplem założyli klub pływaków w zimnej wodzie. Pływał we Wełtawie między Pragą a Vraným, ale także 55 kilomtrów na trasie Bratysława-Gabčíkovo.
Gdzieś w roku 1969 , kiedy w Ostrawie pokonał angielskiego pływaka Losnera, dojrzał w nim ten sen: żaden inwalidzki wózek , tylko kanał La Manche. Franciszka jeszcze bardziej umocniło spotkanie z telewizyjnym reżyserem Józefem Valchářem, który go właściwie odkrył dla mediów, kiedy puszczał na antenie 12-minutową opowieść o życiu, na którego końcu stał ten wyśniony kawałek morza pomiędzy Anglią a Francją.
Ósmego grudnia 1964 roku prosi o pozwolenie na przepływ ministerstwo sportu. Jako pierwszy Czechosłowak dalej trenuje i połyka wszystką wtedy dostępną literaturę. Ale to na nic, jego "próbą" państwowe organy nie są zainteresowane. To już rok 1968, kiedy przerowskie
zakłady budowy maszyn, razem z firmą handlu zagranicznego Pragoinvest postanawiają pokryć koszty drogi i pływania . Ale Franciszek, jako żołnierz, musi mieć jeszcze pozwolenie Obrony Narodowej. A tego nie dostał.
Szóstego września 1970 o jedenastej godzinie , jego sen - zdobyć kanał la Manche- stał się jednak rzeczywistością. Startuje z francuskiego brzegu podczas złej pogody, ponieważ na lepszą , ze względu na kończące się pieniądze nie ma czasu już czekać. Kto tego nie przeżył, z trudem uwierzy. Na początku wszystko szło dobrze, sędzia John Gill spodziewa się rekordu trasy. Ale nagle okazuje się, że nie może jeść. Wszystko co zje w okamgnieniu wylatuje z niego. A woda wyciąga dalsze kalorie, których nie można uzupełnić. Długo nie czeka na drugi cios - pod szkła okularów dostaje się słona woda."Naraz nie widziałem w ogóle nic. Ciemność jak przy narkozie. Długa biaława ciemność. Ja Franciszek Venclovsky byłem martwy".
Sędzia polecił spuścić łódź, czeska załoga usiłuje jeszcze chwilę protestować, ale pływak stracił już wszystkie siły. Następuje trzecia ciężka chwila dla Franciszka Venclovskiego.
Telewizyjny dokument " Pokonany Zwycięzca" swoim naturalizmem i emocjami przekonał także tych , którzy nie wierzyli już we Franciszka. Setki listów dodały mu odwagi do podjęcia kolejnej próby.
Jeden z jego przyjaciół powiedział o nim: "Jak tego kanału nie przepłynie to go przejdzie po dnie". Trzydziestego lipca 1971, po 16 godzinach Franciszek Venclovsky wychodzi przy skałach Dover z poczuciem, że mu się udało.
Jeden z pierwszych listów pisze do Jana Novaka z Pardubic - jednego z pięciu ludzi, którzy w niego uwierzyli. Do tego , który później przepłynął kanał trzy razy i to trudniejszą drogą: z brzegu brytyjskiego do Francji. Następca Venclovskiego zdobył kanał 2 razy solo w 1974 i 1975 roku. W tym drugim roku pływał jeszcze w sztafecie z okazji stulecia pierwszego przepływu. Razem Venclovsky i Novak zrobili jeszcze jedną wielką rzecz: przepłynęli Bajkał. Szkoda , że Franciszek nie dożył nawet 65 lat.

tłumaczenie ze strony: http://www.rosmus.cz/texty/venclovsky-frantisek.html