Książki czytamy by pomylić rzeczywistość z fikcją literacką. Książka daje nam poczucie, że jesteśmy tacy jak autor, że wypowiedział naszą myśl, tylko, że my nigdy jej nie pomyśleliśmy,a pisarz jak by znał tą naszą myśl , to by zwymiotował ale woli się do nas uśmiechać, bo musi sprzedać te swoje wypociny. Albo mamy poczucie, że w książce opisana jest właściwie nasza historia, a to tylko usprawiedliwienia własne pisarza, bo tak na prawdę to nie umie on żyć,
więc tworzy ten wyszukany aneks do swojego przegranego życia. A nasze życie to nie żadna historia, tylko raczej głowa ogolona tępą maszynką: tu kępka włosów, tu łyse, tam zacięcie , a tu znowu nierówne baki. Na szczęście czasami napisze więcej niż by chciał.
Pisarz jest sekciarzem. Sam nie wie czego chce ale stawia drogowskazy dla wyznawców. Drogowskazy często prowadzą w różnych kierunkach. Ludzie czytają to samo a ciągną gdzie indziej. Czytanie to forma odurzania się i znak, że jesteśmy bezproduktywni. Jak pijemy to czasem przynajmniej przyjdzie do głowy coś twórczego. Oczywiście mało komu. I Salomon z próżnego. Nie wierzmy książce: jeśli utrzymana w osobistym tonie , to śmierdzi fałszem, bo jest zlepkiem kilku życiorysów i kilku interpretacji. Jeśli jest wyważona , stoicka i oderwana to uwodzi znowu pseudoobiektywnością.
Jak krzyczysz czytając:
tak jest!
tak właśnie jest!
to stuknij się w łeb!
I nie mów o bólu istnienia przy lodach z podwójną śmietaną.
2.
Moją sytuację egzystencjalną określa teraz kanapka z jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem. Biorę się za fińską powieść, w której mam upodobanie, bo czytanie dla mnie to wspaniała podróż.