do centrum handlowego wtargnął potwór
przerażający swą ohydną naroślą
z raczej męskich sutków wyciekała ciecz
łypał zielonkawym niełagodnym okiem
w promieniu dwustu metrów czuć było zapach
najpierw ruszył do kącika dzieci
w Mc Donald's mamy właśnie "happy hours"
dziewczynka z kokardą swym bezwzględnym palcem
wskazała mu swą opiekunkę
powieka nikomu nie drgnęła
panowie ustawili się w kolejce do prasowania
swych granatowych mundurków z napisem "security"
nad kasami zintensyfikowała się woń
z gruczołów zapachowych kasjerek
( tzw. "zespół starego fartucha")
sprzątaczki mopami zaczęły wycierać krew
damy szybciej krzątały się w przebieralniach
w popłochu zakładając zbyt wiele koronek
manager wyłożył całe mięso i nabiał
ale mało to było na ofiarę przebłagalną
na lepkiej od szczątków popytu hali
wraz z pomieszaniem działów
straszliwe powstały przeceny
potwór napęczniał i wydobył wicher
wezwano księdza - już po swojemu kadzi
cała sprawa dopięta na sicher
bo przecież musi być jakaś
sprawiedliwość w Czeladzi!