poniedziałek, 18 lutego 2008

Koniec świata w Czeladzi

do centrum handlowego wtargnął potwór
przerażający swą ohydną naroślą
z raczej męskich sutków wyciekała ciecz
łypał zielonkawym niełagodnym okiem
w promieniu dwustu metrów czuć było zapach

najpierw ruszył do kącika dzieci
w Mc Donald's mamy właśnie "happy hours"
dziewczynka z kokardą swym bezwzględnym palcem
wskazała mu swą opiekunkę
powieka nikomu nie drgnęła

panowie ustawili się w kolejce do prasowania
swych granatowych mundurków z napisem "security"
nad kasami zintensyfikowała się woń
z gruczołów zapachowych kasjerek
( tzw. "zespół starego fartucha")

sprzątaczki mopami zaczęły wycierać krew
damy szybciej krzątały się w przebieralniach
w popłochu zakładając zbyt wiele koronek
manager wyłożył całe mięso i nabiał
ale mało to było na ofiarę przebłagalną


na lepkiej od szczątków popytu hali
wraz z pomieszaniem działów
straszliwe powstały przeceny

potwór napęczniał i wydobył wicher
wezwano księdza - już po swojemu kadzi
cała sprawa dopięta na sicher
bo przecież musi być jakaś
sprawiedliwość w Czeladzi!