środa, 31 grudnia 2008
xxx
poczekaj muszę doczyścić ceratę
zajadłe żółte plamy
co to za zapach
mam nieboszczyka na kanapie w salonie
no to czemu go nie pochowasz
bo nie wiem kto to jest
ma już zmienioną twarz
jak sobie przypomnę to pochowam
a jemu i tak wszystko jedno
na razie robię porządek w kuchni
niedziela, 21 grudnia 2008
rower
jest to góral ze wzmocnioną ramą alu 21,5 cala
jeżdżę na nim całymi tygodniami
rzadko używam innego środka lokomocji
łańcuch smaruję tłuszczem
który mam akurat pod ręką
i na tym kończy się konserwacja
serwisować go muszę co półtora roku
zawsze wtedy myślę o wymianie na nowszy
lepszy bardziej komfortowy model
wymieniam zwykle zużyte
tryby łańcuch bloczki hamulcowe gumy
dokładam stracone na bezdrożach szprychy
siodełko od nowości mam trzecie a felgi drugie
po serwisie jakiś czas jest naprawdę dobrze
a ponadto jestem strasznie przywiązany
do tej biało-szarej ramy 21,5 cala
chyba niezniszczalnej
więc nie będę jednak kupował nowego
xxx
Siedzę wewnątrz krateru przy potoku Huczawie i puszczam kaczki kawałkami łupków. Myślę o tym, że po jakimś czasie leżąc na dnie potoku stracą swoje ostre krawędzie i będą przyjemne w dotyku. Inaczej z moją brzytwą, którą noszę w plecaku - im starsza i mniej ostra tym bardziej mi kaleczy twarz.
niedziela, 14 grudnia 2008
ciepłe lody
rzucam śnieżkami w pomarańczowe słońce
lód wleciał mi pod koszulę
kładę dłonie na ciepły kaloryfer
albo wtulam się w pierzynę
widzę nad sobą niebieski fartuch
i przykrywającą mnie rękę
zapaliły się już dla mnie gwiazdy
teraz niech świecą dla ciebie synku
wtorek, 9 grudnia 2008
las 5
szybciej niż przy końcu drogi
przypomnij sobie
co ściskałeś w dłoni
i nieopacznie zgniotłeś
podczas szybkiego marszu
przez las z którego uciekały
wszystkie leśne bóstwa
podczas kąpieli w srebrnym potoku
podczas oddechu w pachnącym igliwiu
patrz na swoje ręce
szukaj śladów na rękach
czwartek, 4 grudnia 2008
czwartek, 20 listopada 2008
wtorek, 18 listopada 2008
wtorek, 11 listopada 2008
xxx
grałem w karty lewą ręką
w domu myszy zaczęły mnie karmić
skórkami chleba
nie wiem kiedy i jak zasypiałem
zacząłem żyć lewą ręką
życie ściskało mnie mocno
na powitanie i na dobranoc
ramię powoli okrzepło
więc postanowiłem regularnie
upuszczać z niego krew
żeby myszy dalej przynosiły mi
kawałki ementalera
piątek, 7 listopada 2008
dziecko
zajmujące dwie trzecie wyspy
Udajemy na początku
że jego wydzieliny
nam wcale nie przeszkadzają
potem znowu na odwrót
Długo czekaliśmy aż wychynie
spomiędzy skał galapagos
by je przytulić
z obrzydzeniem i zachwytem
tak samo jak samych siebie
wśród wulkanicznych tufów
albo w pobliżu zwykłego zsypu
czwartek, 6 listopada 2008
mniejsze góry
zakryte całkowicie lasem
ciekawe dla mnie małe rzeczki
kiedy po nich płynę
kkkkkkkkkkkczaczasem
środa, 5 listopada 2008
wtorek, 4 listopada 2008
DOBRE RZECZY
Z tych dobrych rzeczy kocham ogień
i czarne srebro gwiazd
gdy noc za pasem.
Czarne srebro i stare słowa,
którymi pasowano na rycerza:
Znieś te trzy uderzenia i żadnego więcej.
Z tych dobrych rzeczy kocham dzień,
kiedy wiosna zakłada uzdy na dobre konie,
modre uzdy
i różowe siodła.
Każdego roku powraca,
wiosna to dobry pomysł.
Z tych dobrych rzeczy kocham naszą miłość,
tę starą,
która nie rdzewieje,
i mówię ci wciąż od nowa:
Jest wczoraj,
będzie dzisiaj
było jutro.
Znieś te trzy uderzenia i żadnego więcej.
środa, 29 października 2008
pierwszy śnieg
po twojej myśli
odpowiedzieć na pytanie
które mi zadałaś
ale ty z kolei pomyśl
jak w koronie jarzębiny
sroka i kawka
przywitają pierwszy śnieg
wtorek, 28 października 2008
poniedziałek, 27 października 2008
środa, 22 października 2008
pokój dziecinny
pod ołowianym sufitem
posnęły gliniane aniołki
zastygły najszybsze autka
niedziela, 19 października 2008
Gliwicka
zakochanki
od nocnej modlitwy
bolą nas w łożnicy
w której od lat jesteśmy górą
bolą nas kolana podczas pracy w ogrodzie
pracy w której możemy się spełnić
sobota, 18 października 2008
przed kąpielą
rozebrałaś się
czterdziestoletnimi rękami
i odwróciłaś się
do szuflad
gdzie już tak strasznie długo
mamy kremy brzytwy i przybory
uciekłem oczami
przed tym pięknem
i pamiętam tylko biały grzbiet
monografii Giotta
piątek, 17 października 2008
czwartek, 16 października 2008
środa, 15 października 2008
niedziela, 12 października 2008
cygański las
tak żeby oblazły cię brudne dzieci
proszące o słodkie
i ukradkiem ujrzeć
śniadą wenus - matkę pięciorga
i jej nagą pierś
zanim cię powali cios
pomyśleć że w końcu
twój dukat
wpadł w godne ręce
poniedziałek, 6 października 2008
środa, 1 października 2008
Zamek
S: Oto pierwsza.
J: Ale blask!
S: To moje złoto, teraz także Twoje.
Oto druga komnata.
J: Srebrne światło.
S: Zbrojownia, a oto trzecia, tu się jada.
J: Słychać muzykę, co to jest?
S: Muzyka jest zawsze taka sama, to ucho się zmienia.
A oto czwarta komnata.
J: Skąd ta ciemnoczerwona poświata?
S: Tutaj ból, smutek i żal, tu nie zaglądaj.
I piąta komnata.
J: Czemu tu tak ciemno?
S: Jeszcze w trakcie tworzenia, zależy od mojego oddechu.
I szósta.
J: Pusta?
S: Wielka pustka i porządek, i następna.
J: Widzę jakieś fragmenty.
S: Możesz zbudować z nich całość.
J: A może miałabym ogród, mój Sinobrody, byłabym w nim królową.
śniadanie
wbij melonik na oczy
i w dowolnym kierunku pchnij
ustaw mnie proszę
bym poruszał się jak wagon po torze
a nie ciągle autem terenowym był
porwij mnie już
z centrali telefonicznej
którą jest mój mózg
sama wyciągnij wnioski
i zanieś prezesowi na biurko
na głowę nałóż mi mgłę
i połóż spać
i wszystko za mnie zrób
a jutro
masz za to śniadanie
och, jajko na mięciutko
środa, 24 września 2008
piątek, 19 września 2008
Przyjacielu
by wystukać na nich melodię
którą najwięcej lubiłeś
złożę cię w całość
posadzę w fotelu
i w końcu wysłucham
co mi miałeś do powiedzenia
w telewizji jest dzisiaj mecz
coś na co na prawdę
jak mawiałeś
warto popatrzeć
a potem sobie zapalimy
i dokończymy szachy
szkoda tylko
że ja jestem martwy
a Ty jesteś żywy
środa, 10 września 2008
ale się śmieję
ale się śmieję - jestem taki stary
robię to wszystko
ale się śmieję - jestem taki młody
płaczę ciągle
ale się śmieję - jestem takim dzieckiem
wtorek, 9 września 2008
środa, 3 września 2008
leśny 1
las ponownie otwiera się
grząski teren nie pozwala oponie
ale gołej stopie owszem pozwala
odnaleźć scieżkę
my w tych jeżynach
w tej wilgoci
przez owady
pokąsani niemal erotycznie
a za nami zachowując dystans
podąża elegancka żmija
patrzymy na nią bez obawy
bo żmije to nie są zwierzeta złe
wtorek, 26 sierpnia 2008
wtorek, 19 sierpnia 2008
Nostalgia
do świata który wymyślam
i datuję wstecznie węglem c14.
Do nigdy nie przeżytego
dokładam odpowiedni patos,
a teraźniejszość mnożę przez stałą N
i dopiero wtedy wychodzą mi fakty.
Pieczołowicie zbieram pamiątki
i będę tworzyć do nich historie
i zbuduję życiorys,
który komuś kiedyś opowiem.
Bardzo subiektywną historię.
poniedziałek, 18 sierpnia 2008
mapa
czerwone żyłki pokrywają obszary
nieczynnych już od lat uzdrowisk
pustynnieje ta mapa
ciemnoherbacianymi plamami wypełnia się
choć jeszcze pachnie deszczem
pamiętasz jak razem nad nią pochylaliśmy się?
te miękko brzmiące, bóg wie co obiecujące nazwy?
linią jaśniejszą zaznaczone stanowiska dzikich róż?
a na północy skalne ogrody, największe w wolnym świecie?
a pod każdą skałą skarb?
latarka dogasała i sen przychodził szybko
z łańcuchem górskim i siecią rzek pod poduszką
magiczny piec
palącego złota pozostawia znak
100 metrów sześciennych żywej tkanki
tętni rubinowym światłem
z ogromnej śluzy wali spieniona krew
5 4 3 2 1 0 SKACZEMY?
wino
siedzę, trochę piszę, trochę czytam, a trochę nasłuchuję
chciałbym, aby ta magiczna chwila trwała jak najdłużej
zanim nie dotknę kieliszka ustami
gram na zwłokę, zagaduję
nie dopuszczam do siebie złych myśli
nie frustruję się
rytualnie, spokojnie
kontempluję czysty stół
nie puszczę nawet płyty
jeszcze trochę
jeszcze chwilę
zanim zacznę pić
zanim zwalę się pod stół
środa, 13 sierpnia 2008
wtorek, 12 sierpnia 2008
12 sierp c.d
wiersz Jana Skacela, (org. czeski)
Powrót
Powrót Gdzie Do której ziemi
do którego miasta do którego mieszkania
Kto doradzi ci jeśli zabłądzisz
na pozdrowienie odpowie i uśmiechnie się - kto
łaskawie wskaże ci którą wybrać drogę
powie jak daleko jest ziemia niczyja
I pójdziesz dzień i cała noc i sto dni
lata to będzie trwać przejdziesz tysiąc rzek
i nie dojdziesz i nie wrócisz się nigdy
to ktoś całkiem inny przyszedł z powrotem
po schodach wbiegł i przy starych drzwiach
domu w którym kiedyś dawno był
na chwilę stanął z głębi nabrał tchu
i niecierpliwie w próżnię zadzwonił
12 sierp
xxx
Jest ciche popołudnie
cienie się nie poruszą
wiatr śpi skulony
gdzieś między drzewami
A nasze żywoty
źdźbła nachylone
już nigdy nie będą
jak kiedyś
Kosmonauci
Czasem wydaje mi się
kiedy kluczę z koszykiem
między regałami w supermarkecie
że już jakiś czas
żyjemy w przyszłości
No jasne mówiła moja żona
lecimy na Marsa
chyba tak to jest
poniedziałek, 11 sierpnia 2008
Żermanki - Domaslavice c.d.
na granicy ośrodków fala załamuje się
na granicy załamania fala przynosi
słony zapach muszli i wodorostów
najpierw jest to ledwie wyczuwalny
puls oddziału intensywnej terapii
potem rytmicznie:
łyżeczka, szklaneczka, spacerek
wszystko jedno i tak
wejdziemy w końcu
z jednej
bądź z drugiej strony
w rytm oceanu
na brzegu jeziora
mam tak
że interesuje mnie
podziemna część rośliny
muł głęboko na dnie
stare wybroczyny
w ciepły okład
wchodzę z pamięcią
zapachu palonego zęba
by wygrzać w wymarzonych warunkach
reumatyczny ból
xxx
bez cynizmu oglądać kości partyzantów
i tabliczkę na miejscowym kościele
bez znużenia podziwiać gładkie łydki
na festiwalu przaśnych muzykantów
wypić cały dzban białej naiwności
ukrywając starcze dłonie
w kieszeniach modnych spodni
Żermanki - Domaslavice
kochanka musi być czasem jak brzęcząca miedź
przyjaciel musi być jak szczere złoto
kochanka trzyma nogę w imadle i łaskocze
przyjaciel w ostatniej chwili umyka obławie
Mała Stacja
Jan Skacel , z czeskiego
Są krainy, gdzie dzieci jeszcze machają pociągom.
Zawsześmy troszkę smutni
na małych stacjach,
gdzie nikt nie czeka.
Naraz mamy białą duszę z bzu,
Naraz jest w nas zbyt wiele z człowieka.
Nocleg
kwatera poniżej oczekiwań
ciepłej wody brak
ślady na kubkach
lepki kuchenny blat
wymięta pościel
i zatkane rury
w mojej głowie
uciekam na wiatr i deszcz
w mojej głowie szumi
ucieleśnienie tego w konkretnych oczach
budzi tęsknotę i strach
nosi tabliczkę:
nie zbliżaj się!
bo nie umiesz mnie spotkać
prawdziwie
ani w pełni poczuć
oczy są zaledwie naczyniem
więcej związane z tym
niźli z ciałem
wędruje więc po świecie
i czasem gdzieś wniknie
nie patrz wtedy prosto
na zegarek
czwartek, 7 sierpnia 2008
Theology
Teologia
Nie, wąż nie
Kusił Ewy jabłkiem.
Wszystko to jest po prostu
Wypaczaniem faktów.
Adam zjadł jabłko.
Ewa zjadła Adama.
Wąż zjadł Ewę.
Oto są ciemne trzewia.
Wąż tymczasem,
Odsypia w Ogrodzie posiłek-
Śmiejąc się gdy słyszy
Jękliwe nawoływania Boga.
przyjdź do mnie senność
nie z głową w piekarniku
lub na dnie stawu rybnego
chodzi o senność odkupioną
strażaka po udanej akcji
mężczyzny z pożółkłymi palcami
pachnącego smarem
ręki stolarza po
wyheblowaniu ostatniej
deski
środa, 6 sierpnia 2008
svatebni cesta
Ostatnio za dużo gram z przyjaciółmi w squasha.
Interpretacja własna.
"Na twarzy lekki żal
głęboki w sercu śmiech"
LAWN-TENNIS
Zapomnijcie o swych czarnych myślach
i ciężkim sercu!
Wspomnijcie biały lawn-tennis
i lekkie gumowe piłki.
O stare gitary i mandoliny!
Martwa jest historia i błędni rycerze.
Posłuchajcie łkającej struny rakiet
w wiklinowych fotelach.
stara waza
niedziela, 3 sierpnia 2008
babski las
urokliwe i niepodzielne jądro matecznika
gdy do przemilczenia
jałowca, brusznicy i kąkoli cierpki smak
gdy do przechowania
zielnik od wiosny do późnej jesieni zbierany
gdy do przebrodzenia
ciemne, ciepłe, oddychające trzęsawisko
ty oczywiście się rozbierasz
zamiast się lepiej przyodziać ze względu
na kleszcze
na meszki
na ukąszenia...
sobota, 2 sierpnia 2008
piątek, 1 sierpnia 2008
POŚLUBNA DROGA
nie jeździlibyśmy w poślubne drogi.
Ale jeśli nie byłoby poślubnych dróg
po cóż by nam były Wagons lits?
Dworcowych dźwięków wieczny strach
ach, Wagon lits, wagony poślubne.
To szczęście małżeńskie jest jak kruche szkło,
miodowy miesiąc skończy się.
Ma Droga, widzisz w oknach góry Alp,
otwórzmy okno woniom na oścież,
oto cukier śnieżyczek, lilii miękki śnieg
za Wagons lits jest wagon restaurant.
Ach, Wagons restaurants, wagony poślubne,
być wiecznie ich gościem no i śnić
nad kruchą zastawą o szczęściu małżeńskim.
Uwaga szkło! Uwaga nie przewróć!
I jeszcze jeden dzień i jeszcze jedną noc,
dwie piękne noce i dwa piękne dni.
Gdzie mój rozkład jazdy, ta księga poetycka,
o, jakże są piękne moje wagony!
O Wagons restaurants i Wagons lits
O drogo poślubna !
Kupiłem tomik wierszy Jaroslava Seiferta z 1925 roku
wierszyki wg mnie proste i ładne, więc spróbowałem jeden przełożyć (ten powyżej).
czwartek, 24 lipca 2008
pardubice 4
pardubice 3
nie umiem się gniewać
gdy w naczyniach
przyjemnie pulsuje krew
bo wtedy fizjologia wspiera
filozofię życiową
ale też gdy stoję na rękach
nikt na mnie nie wymusi zmiany zdania
i nic nie zmodyfikuje moich poglądów
ponieważ uwagi innych wydają mi się śmieszne
bo gdy stoję na rekach
jestem samozadowolony
pardubice 1
suchy, szary od ulicy
i wilgotny od strony domu
kurz pomiędzy płytami
i ostry zapach od strony bramy
chodnik nie jęknie
pod ciężarem buta
but nie odciśnie obrysu
na płycie
dziecko nie narysuje kredą
strzałek
mleczarz nie rozleje
mleka
bo to droga którą idę ja
i nie wyczaruję na niej nagle
ptaka
ani doniczki z kwiatami w oknie
tylko przejdę swoje
jak zwykle
bez pośpiechu
jest czas że wyobraźnia się kurczy
że z tysiąca potrzeb pozostaje kilka
czas zamrożonych pomysłów
gdy inne staje się podobne
czas redukcji wymiarów
senna ścieżka
bierna metoda
łagodne przyzwolenie
kiedy nie ma o co walczyć
czwartek, 17 lipca 2008
wtorek, 8 lipca 2008
ty też możesz
-powiedział- Cezar
ty też możesz
doświadczyłem czegoś autentycznego
-powiedział mistyk-
ty też możesz
przeżyłam coś pięknego
- powiedziała Julia -
ty też możesz
zjadłem coś dobrego
-powiedział żebrak-
ty też możesz
czwartek, 3 lipca 2008
3 lipca
Najpiękniejsze zakończenie to brak zakończenia, tego nauczyłem się od Ciebie Franz
rozmowa która
to jest rozmowa o słabych barkach
żonglerka skończoną ilością danych
przy sztywnej siatce neuronów
to jest jak mecz ping-ponga
dwóch zawodników o tych samych rysach
to jest rozmowa z lustrem
wszystko odwrócone, pomniejszone
cholernie komplementarne
i jakże rzeczywiste
to jest nuda jak w formule jeden
kilku dobrych kierowców kreci się w kółko
to jest rozmowa trzech przywódców
religii monoteistycznych
rozmowa która nic nie wnosi
z której nikt nie może wynieść nic
pragniemy teraz
sobota, 14 czerwca 2008
początek lata
Zaległem na trawie aby lepiej widzieć grę świateł na niebie. Takie widowiska były podówczas w modzie. Światło kilku reflektorów błądziło po niebie. Jeden snop światła nie poruszał się. Był najjaśniejszy i sprawiał wrażenie mostu, trapu, jakiegoś silnego połączenia powierzchni Ziemi z niebem. Zafascynowało mnie to światło. Wpatrywałem się w nie i wyobrażałem sobie podróż po tym moście, też że jest solidny, i że dzięki swojej koncentracji nie spadłbym z niego, i stał się dla mnie w końcu jakąś metafizyczna prawdą, blaskiem w ciemności, oczywistym połączeniem przeciwieństw, zespoleniem niezespajalnego. W ten sposób sobie pozwoliłem na wyłączenie osądu.
Widowisko się skończyło. Śmieci do kosza.
2
Przechodząc blisko zarośniętej części jeziora, spatrzyłem pomiędzy trzciną starą łódkę. Zielony kolor, lekko przegniła deska do siedzenia, trochę stojącej wody wewnątrz i zapach , który lubię. Zaklinowana pomiędzy drewnianym palikiem i starym pniem. W wodzie do pasa. Porzucona dawno - widzę- wejdę sobie do niej, poczytam książkę, niezłe miejsce - myślę. Tak robię dzień pierwszy wieczorem i dzień drugi, nikt mnie nie goni, nikt się mną nie interesuje. Następnym razem załatwię sobie wiosła i popływam po wieczornym jeziorze. Zadumany, spokojny, równe uderzenia wioseł i cichy plusk - roztaczam wizję. Siedzę już na ten trzeci dzień w "mojej" łódce, wiosła na swoim miejscu, i okazuje się, że nie mogę odpłynąć! Coś mocno trzyma łódkę gdzieś od spodu. Wkładam rękę i po chwili macam stary łańcuch, jakoś łączący łódkę z dnem. Gruby, przerdzewiały, miejscami śliski od wodorostów, z przyklejonymi gdzieniegdzie ostrymi muszlami. Co mi tam taki łańcuch - myślę sobie - zaraz go wyrwę albo jutro przepiłuję , a jeszcze łódkę podreperuję i pomaluję na brzegu przy okazji. Czwartego wieczoru walczę dzielnie z łańcuchem, ręce pokaleczone, kręgosłup boli a tu nic. Wpadam w końcu w furię i mówię do siebie: chrzanię cię ty łódko, znajdę sobie lepsze zajęcie. Cisnąłem narzędzia do wody i poszedłem w stronę przystani, skąd dochodziły dźwięki muzyki i widać było pląsające sylwetki.
środa, 11 czerwca 2008
w klubie
mówimy proste rzeczy
i zadajemy zwykłe pytania
dysponujemy paczuszką szpilek
i drugą z pinezkami
ja dziś moderuję więc mówię
jak to wczoraj było i wkładam
znajomej szpilkę pod paznokieć
a ona z uśmiechem ripostuje
pinezką w mego hemoroida
mówię co mnie rozśmieszyło
i wiercę jej szpilką pod żebrem
włącza się kolega i mówi:
przytrafiła się mi heca
jednym ruchem wbijając nam
po pinezce w górną wargę
po godzinie spotkania buzi-buzi
trochę wody utlenionej
i do następnego czwartku
o osiemnastej
Nazarejczyku
także z Tobą Nazarejczyku
nie chodzi o to, żeś wzgardził
karierą, religią i miłością ziemską
że życie Cię niczego nie nauczyło
że nie wiesz co to normalnie żyć
ale o to, że twój program
jest niewykonalny
jeśli wróg pali Twój dom
to co czujesz?
łatwo się poświęcić nie będąc
na ziemi do niczego przywiązanym
dobrałeś sobie kumpli
którzy nie mogli Cię uratować
ani kościół Cię nie uratuje
wtorek, 10 czerwca 2008
książki
więc tworzy ten wyszukany aneks do swojego przegranego życia. A nasze życie to nie żadna historia, tylko raczej głowa ogolona tępą maszynką: tu kępka włosów, tu łyse, tam zacięcie , a tu znowu nierówne baki. Na szczęście czasami napisze więcej niż by chciał.
Pisarz jest sekciarzem. Sam nie wie czego chce ale stawia drogowskazy dla wyznawców. Drogowskazy często prowadzą w różnych kierunkach. Ludzie czytają to samo a ciągną gdzie indziej. Czytanie to forma odurzania się i znak, że jesteśmy bezproduktywni. Jak pijemy to czasem przynajmniej przyjdzie do głowy coś twórczego. Oczywiście mało komu. I Salomon z próżnego. Nie wierzmy książce: jeśli utrzymana w osobistym tonie , to śmierdzi fałszem, bo jest zlepkiem kilku życiorysów i kilku interpretacji. Jeśli jest wyważona , stoicka i oderwana to uwodzi znowu pseudoobiektywnością.
Jak krzyczysz czytając:
tak jest!
tak właśnie jest!
to stuknij się w łeb!
I nie mów o bólu istnienia przy lodach z podwójną śmietaną.
2.
Moją sytuację egzystencjalną określa teraz kanapka z jajkiem, pomidorem i szczypiorkiem. Biorę się za fińską powieść, w której mam upodobanie, bo czytanie dla mnie to wspaniała podróż.
...
mamy tylko kilka informacji z drugiej ręki
jak umarła Celina to zmarł też Stach
tak ją mocno kochał powiedziała babcia
i nakarmiła nas dobrze
dziewczęce spojrzenia zapowiadały to
i ksiądz w kościele o tym mówił
strzelając bramkę w meczu osiedlowym
chorując na ciężką grypę
dzieląc życie z druga osobą
ciągle czekamy na jej dotyk
w łapczywości swojej
nie dając w zamian nic
ciągle czekamy na jej dotyk
poniedziałek, 9 czerwca 2008
niedziela, 8 czerwca 2008
wtorek, 3 czerwca 2008
przypadek
czwartek, 29 maja 2008
na piwie
dobre miejsce na spotkanie dwu samotnych
po dwakroć zawiedzionych
cel obrany jest z pewnością osiągalny
jeden ostrożny i w górach i w życiu
drugi czeka na łaskawszy los
czy w ich wieku możemy spodziewać się
jakiegoś szaleństwa?
czy rzucą coś na szalę?
czy może jeszcze coś eksplodować?
trzymamy kciuki!
Jaki właściwie był Stefan?
Będzie nam Ciebie brakowało Stefanie!
wtorek, 22 kwietnia 2008
burzenie
w których wyskakujesz ze spychacza
i masz rację, że trzeba czasem sprawdzić
po czym się przejechało
na resztkach naczyń
emalia wciąż się trzyma
to znak, że byli kiedyś solidni rzemieślnicy
spójrz na kafle pomiędzy cegłami:
ładne, a mówią, że gospodarz to był zły człowiek
no wracaj już do baraku na drugie śniadanie
wtorek, 8 kwietnia 2008
na urodziny
do pobliskiego parku
gdzie czeka na mnie
zielony umschlag
ja jestem papier
biedronka atrament
pająk robi znaczek
mój boże, co za odpoczynek!
robi się późno
muszę wysłać się do domu
i udawać bóle zębów
żeby wszystkiego nie tłumaczyć
poniedziałek, 7 kwietnia 2008
mój dom
słyszałem, że nie wolno
oglądać wybuchu
żeby przeżyć
a ja muszę
wytężać słuch
przykładać opuszki do ściany
obserwować szklanki w kuchni
i flakony w łazience
jakby co
rower zaparkowałem pod balkonem
w jednej chwili
jestem w stanie na niego wskoczyć
i ujechać w siną
...
żeby przestać chylić się ku
z rosyjskim gestem
z męską rozrywką
z nastrojowym mieszkaniem
w którym można czuć się jak u siebie
żeby muzyka nie płynęła jak woda
żeby przestać wiedzieć intuicyjnie
co sąsiadka planuje na obiad
żeby skończyć z parasolem ochronnym
bo to taka nietrafiona przenośnia
bo parasol nie chroni
bo nie ma czegoś takiego jak deszcz
i kogoś kto mógłby coś nad tobą rozpostrzeć
środa, 2 kwietnia 2008
krew
wybiera czerwoną
jeśli rodzic nie histeryzuje
dziecko spokojnie ogląda zranienie
potem popkultura podsyca pragnienie
i w głębi czuje już
że chodzi o własną krew
ale wypiera to ze świadomości
jakieś quasi spełnienie daje
operacja lub wypadek
potrzeba przelania swojej krwi
jest bardzo mocna i z reguły
do śmierci niezaspokojona
człowieczeństwo się nie realizuje
nk3
na co ci ten pikolak?
popatrz na swoją skalę
Harfo!
że brzmi pięknie w wysokim rejestrze?
a marsza pogrzebowego umie zagrać?
a harmonię stworzyć?
a pieniądze w knajpie zarobić?
że cię zagłuszam na koncercie?
że włóczę po nocach z kontrabasem i saksofonem?
że razem zajmujemy dużo miejsca?
wierz mi, my fortepiany potrafimy
naginać się do wymagań
do temperowania
i preparowania
Harfo !
poniedziałek, 31 marca 2008
niedziela, 30 marca 2008
piątek, 28 marca 2008
dzień jest dobry i noc także i latanie jest dobre
natura
środa, 26 marca 2008
paleofilologia
protojęzyk zaczął oddalać jaskiniowców
pismo wyobcowało
list dał przynajmniej tęsknotę
telefon ją zabrał
dziś stopień osamotnienia
mierzymy ilością posiadanych
komunikatorów
środa, 19 marca 2008
idę do pracy
w przerwie pływam w oceanie
twórcze rozwiązania od dziesiątej
w przerwie telefon z nieświadomości
O trzynastej jestem jędzą
na zebraniu z durniami
w przerwie mała katatonia
teraz jeszcze szybko do ubikacji
i do domu
Tak. Byłem Rewolucjonistą.
niż w pokoju kapa ecru
lepsza doniosła bździna
niż wżarty w tą kapę tajniak
lepsza krwawa kiszka
niż wywody Dalajlamy
lepiej z podniesioną głową
czekać na wyrok
kameleona
Tak. Lepiej być nawet komunistą.
wtorek, 18 marca 2008
mistrzowie krótkiej formy
jednym ruchem zapłodnił
jednym pocałunkiem dochował wierności
jednym pociskiem opatrzył ranę
jednym przykazaniem zabił
poniedziałek, 17 marca 2008
spotkanie
Stanąłem za szafą i zacząłem się mu przyglądać. On nie był podobny do mnie. To był "mój" duch. Taki jak ja , tylko w skali dwie trzecie, trochę bezkrwisty, wyliniały i z zepsutymi zębami. Doskonale znał moje nawyki, więc tylko czekałem , kiedy wyjdzie przeciągać się na balkon. Wstał, podrapał się po zadku i rzeczywiście stanął blisko balkonowej balustrady. Podszedłem wtedy bezszelestnie i płynnym ruchem wypchnąłem go z czwartego piętra. Słychać było tylko coś jakby smarknięcie z przytkanego nosa.
skarby
do różowego ze złotą wstążką
w automacie kupił przezroczystą kulkę
i strzykawką napełnił ją odrobiną czasu
mieniła się teraz ładnie
do zielonego flakonu wkroplił trochę czasu
taki zimny flakon miło potrzymać przy policzku
na cygarze, w połowie długości zrobił nacięcie
i upchnął tam okruszki czasu
po wewnętrznej stronie cholewki buta
przykleił plasterek czasu
taki prawie niewidoczny
skarby leżały w dwóch kupkach:
jedne wysyłał pocztą
inne układał starannie
na półce w kuchni
Wielki Piątek
i próbuje zasadzić ją w doniczce
podlewa i dziwi się , że nie rośnie
nie wie, że urwało korzenie
dorosły wsadza w ziemię upiłowane drzewo
i czeka, aż się zazieleni
jest taka szansa
jest taka szansa
to kwestia nawozu
piątek, 14 marca 2008
un tren
to teraz napisz o pociągach
za oknem kolejne kamienne tablice
cmentarzyska, przez które jedziemy
w nocy migają do nas kolorowe lampki
czerwone, niebieskie i zielone
pociąg zanurza się głęboko
trupy pasażerów obok ciebie
pachną jeszcze cebulą i kwaśnym mlekiem
ale usta mają już przegniłe
nareszcie rozpada się wspólnota narodowa
to co scalał sztandar - rozpuści teraz tren
pociąg wyjeżdża wysoko i z dreszczem
czekamy na kontrolę biletów
Jeżeli możesz pisać o rzeczach błahych
to teraz napisz o dźwiękach podróży:
rytmicznym stukocie - jęku hamulca - ciszy stacji
chwytamy zapach wydzieliny w przedziale
- kogoś, kto tu przed nami siedział
czwartek, 13 marca 2008
środa, 12 marca 2008
Zkalená voda
Ilość wody w zbiorniku jest bardzo zmienna, a jej poziom jest regulowany w sposób ekologiczny. Sama nazwa Pastviny sugeruje , że na okolicznych wzgórzach wypasa się różne zwierzęta . Na nieszczęście guano tych zwierząt zgodnie z prawem ciążenia , częściowo rozpuszczone przez deszcz, dociera do brzegu jeziora a nawet wpada do samej wody. Jeżeli poziom guano jest już znaczny, a nieszczęsny turysta rozbije się nad samym brzegiem późnym wieczorem i nie zauważy gdzie postawił namiot, to może go spotać przykra niespodzianka. Około 12 w nocy strażnik zapory otwiera jaz i całe guano łącznie z turystą spłynie Dziką Orlicą. Dzika Orlica po połączeniu z Cichą Orlicą tworzy Orlicę, ta z kolei, łącznie z turystą spłynie do Łaby. Łaba w mieście Melnik połączy się Wełtawą, w niemieckim kraju zmieni się w "Elbę" i spłynie do Morza Północnego (Deutche Bucht). Marynarz fryzyjski być może wyłowi naiwnego turystę, albo inaczej zostanie on już tam na wieki.
p.s. "Zmącona woda" to po czesku "zkalená voda"
p.s 2. Po drugiej wojnie światowej Czesi zasugerowali powrót Kotliny Kłodzkiej do Czech, jednak przywódcy mocarstw, będąc " na bańce", przyznali tą ziemię Polakom. Naszą "gospodarską rękę" na tych terenach możemy zobaczyć dzisiaj.
wtorek, 11 marca 2008
U nas
- jak u mamy
przytulając się do czarnej, błyszczącej ściany
Żyjemy baśniowo wpatrując się
załzawionymi oczami w ogień wielkiego pieca
-łyk serwatki z buncloka
Żyjemy baśniowo w sobotę rano
żużel na boisku
żużel i zielone szkło na hałdzie
skrzypią pod nogami
-flaszka w kieszeni niebieskiej marynarki
Żyjemy baśniowo w niedzielę
przy dźwiękach orkiestry dętej
z redaktorem gazety wiemy
że jest dużo, dużo nadziei
niedziela, 9 marca 2008
Oeconomia Mundi
to znaczy mogę
ale egzystencjalnie mi się to nie opłaca
piątek, 7 marca 2008
Narciarz
firnowe lody waniliowe - dreszcz, szybkość
teraz po grząskim budyniu i puchu śmietanowym
tam gdzie inni by się zapadli, lekko muskamy powierzchnię
cienkie szaro-zielone nitki utworzyły delikatny wzór -
mocna roślinność kucnęła ale też porosty, czyli roquefort północy
trzeba kluczyć pomiędzy tym z finezją
jazda po gładkim maśle daje chwilę wytchnienia
zostały jeszcze bezy i rozliczne słodkie kremy
cukrowa szreń - miętowy aftershave na prawej goleni
jeszcze kawałek dojazdu do brzegu i można zaobserwować
jak ogromna bryła bladego ementalera odrywa się od szelfu
jednym skokiem - hop - i płyniemy sobie aż do samej osi.
wtorek, 4 marca 2008
3 marca
O Niebabę trzeba dbać bardziej niż o własne dziecko. Z początku łatwo choruje ale potem jednak jest zahartowana, acz niewidoczna. Zdolna ale nie samochwała. Pełna energii, ale nie agresji. Niebaba jest osobą na wskroś duchową ale nie pobożną. Nie realizuje swojej niezależności jak trzyletnie dziecko. Nieobliczalna, ale godna zaufania. Falliczna ale bez przesady. Budzi się, kiedy baba idzie spać.
poniedziałek, 25 lutego 2008
J.S.Bach
wpuścił chłopów do lasu
i kazał wyzbierać wszystkie borówki
co do jednej
po południu zaczął z nich smażyć konfitury
w niedzielę po mszy przyjechał Linneusz z Gouldem
Gould wziął łyżkę i zaczął nakładać do puszek
Linneusz zrobił piękne etykiety
potem lutowali te konserwy
wieczorem wystrzelili to w kosmos:
podje sobie Inny
wierzę że dobrze temperowany
kończąc kwantową bezsenność makroświata
proste życie
szybko odnajdę drogę
łokciami oparty o stół
W zawikłanej podróży
wynajdę autobus
z właściwym numerem
dworce wszędzie takie same
W labiryncie znaczenia
przyda mi się traktat
którędy do najbliższego antykwariatu?
niedziela, 24 lutego 2008
Zagadka
patrzę od dawna i będę widział jeszcze długo
wyczuwam najmniejsze wibracje
docieram do skały
moim bogiem słońce
moje dzieci krążą nawet w kosmosie
wiele jestem w stanie tolerować
mam potężniejszą pompę niż ty
nie umiem biegać ale lubię tańczyć
dobre zdanie mają o mnie psychiatrzy
zimą śpię latem rozdaję tlen
chociaż czasem go zabiorę
nazywa się to "krótki sznur"
sobota, 23 lutego 2008
Las 2
Kopniesz w spróchniały pniak z ciekawości: obrzydliwy mikrokosmos odkryty: białe jajeczka, ciała metameryczne wiją się , szczypce uciekają. Ptactwo się pożywi. Pożyteczne to , mądry ekosystem itp. ale jednak obrzydliwość. Trzeba poszukać jakiegoś przesuszonego miejsca, żeby się rozłożyć wygodnie i nie wyciągać książki, tylko poleżeć i oczyścić scyzoryk. Chcesz znaleźć harmonię i wyciszenie. Ale znajdziesz to jedynie częściowo, bo las ma gdzieś twoje potrzeby.
Zadanie drugie: trzeba znaleźć jakąś stromiznę, żeby się przyczaić i dzikim okiem obserwować z oddali, w dole krzątających się ludzi.
czwartek, 21 lutego 2008
Doświadczenie
że postanowiłam za wszelka cenę
odkryć szczelinę i wpuścić trochę światła,
trochę wody wlać do naczynia.
Moje piersi straciły rytm,
moja sierść nie miała połysku,
moje łapy stwardniały na codziennych ścieżkach,
zatraciła się dwoistość mej natury.
Ludzie zmniejszyli mój łowiecki rewir:
na moim szkielecie mięśnie wysychały,
mój pot tracił feromony
i zabrakło mi mleka by nakarmić szczenię.
Myślałam że bardzo dobrze rozumiem siebie,
że nie ma we mnie żadnego skowytu,
że odróżniam słowa "dużo" i "mało".
Będąc skałą zapomniałam o błocie.
Najpierw przy księżycu ujrzałam srebro w koronie drzew,
potem nieopodal lasu złoto leżące na polu
i ognistą łunę, chyba znad dalekiego miasta
i zaraz dopadła mnie ta cała samotność.
wtorek, 19 lutego 2008
svk
42 kilometry bez żywej duszy przez las
albo 30 z człowiekiem utkanym z mgły
z języka rozumiesz tyle ile trzeba
kuchnia odnowi twój zmysł powonienia
na samej górze lud karpacki
w mieście mieszczanin niemiecki
zwycięży jednak partyzant-komunista
i miasto-bohater Bańska Bystrzyca
Od północnego zachodu naciera piwo
od południa broni się winnica
bylinna nalewka pogodzi zwaśnionych
i niepotrzebny nam husycki rajd
Kobiety w ukryciu zerkają w lusterko
Wiatr na ich ciałach odnowi hierarchię
Czarne oko zabłyśnie ogniem przeszłości
Autobus odwiezie cię serpentyną
do kryjówki
poniedziałek, 18 lutego 2008
Las 1
z pomiędzy świerków, wiatru, wody,
omszonych kamieni , błota zmieszanego z lodem.
Brakuje mi poczciwego ubioru - miękkiej i ciepłej flaneli, solidnych butów.
Jestem fircykiem w średnim mieście.
Pohańbiony wodą kolońską, ugodzony przez fryzjera.
Panie chwalą moje maniery i dowcip.Było mi przyjemnie zimno a teraz jest "cieplutko".
Zapomniałem strzelać. Miałem pilnować puszczy a doglądam rabatki z rzodkiewką. Podporządkowany kobietom i mężczyznom w strojach kobiecych. Oni dużo gestykulują zbyt blisko mojej twarzy. Jadłem soczyste pędraki, larwy drewnojadów w starym wiatrołomie. Zapach odległej watry oznaczał mojego wroga. Przyprawiałem jałowcem. Odróżniałem drapieżców nocy i nigdy nie strząsałem igliwia z mojej głowy. Zasadzajac się ćwiczyłem widzenie peryferyczne. Teraz resztkami sił skradam się w przejściu podziemnym w K.
Lecz zabrałem ze sobą korzeń spichrzowy - w nim białko i skrobia powoli fermentują.
Codziennie rano sprawdzam czy nie budzi się w nim życie.
Koniec świata w Czeladzi
przerażający swą ohydną naroślą
z raczej męskich sutków wyciekała ciecz
łypał zielonkawym niełagodnym okiem
w promieniu dwustu metrów czuć było zapach
najpierw ruszył do kącika dzieci
w Mc Donald's mamy właśnie "happy hours"
dziewczynka z kokardą swym bezwzględnym palcem
wskazała mu swą opiekunkę
powieka nikomu nie drgnęła
panowie ustawili się w kolejce do prasowania
swych granatowych mundurków z napisem "security"
nad kasami zintensyfikowała się woń
z gruczołów zapachowych kasjerek
( tzw. "zespół starego fartucha")
sprzątaczki mopami zaczęły wycierać krew
damy szybciej krzątały się w przebieralniach
w popłochu zakładając zbyt wiele koronek
manager wyłożył całe mięso i nabiał
ale mało to było na ofiarę przebłagalną
na lepkiej od szczątków popytu hali
wraz z pomieszaniem działów
straszliwe powstały przeceny
potwór napęczniał i wydobył wicher
wezwano księdza - już po swojemu kadzi
cała sprawa dopięta na sicher
bo przecież musi być jakaś
sprawiedliwość w Czeladzi!
niedziela, 17 lutego 2008
xxx
Wieczorem namierzyłem pod pachą ledwie 32 stopnie
Poszedłem zaraz do lekarza:
Paludismus, malaria perniciosa cholerica
Umbilicus mundi histerica
Chorea, minidolor et sudor
Dostałem lek
Poczułem się trochę lepiej
ale w nocy się pogorszyło
Poszedłem do kościoła:
Confiteor Deo Omnipotenti et vobis
fratres quia peccavi nimis
cogitatione, verbo, opere et omissione
dimissis peccatis nostris
Przyjąłem sakrament
Poczułem wyraźną poprawę
Ale w nocy miałem dreszcze
Poszedłem do przyjaciół:
Tu ne quaesieris, scire nefas, quem mihi, quem tibi
finem di dederint, Leuconoe, nec Babylonios
temptaris numeros. Ut melius, quidquid erit, pati.
seu pluris hiemes seu tribuit Iuppiter ultimam,
quae nunc oppositis debilitat pumicibus mare
Tyrrhenum: sapias, vina liques et spatio brevi
spem longam reseces. Dum loquimur, fugerit invida
aetas: carpe diem quam minimum credula
postero.
Wypiłem wino
Poczułem się dobrze
Ale w nocy przyszedł kryzys
W przyszłym tygodniu wypada pójść do burdelu
Chemia Organiczna
wypada miód spadziowy
Przelewamy z jednego naczynia do drugiego
i z powrotem złocistą ciecz
Raz więcej po tej stronie, raz po tamtej
kropla spada poza naczynie
Poziomy w naczyniach wyrównują się
Rzucamy kośćmi:
wypada woda
Przelewamy z jednego naczynia do drugiego
Raz tutaj więcej, raz tam
Dużo wody po jednej stronie
kropla pada na podłogę
Poziomy się wyrównują
Rzucamy kośćmi:
wypada kwas
Przelewamy to z naczynia do naczynia
Bawimy się kwasem
Spada kropla - przeżera laminat
Poziomy wyrównują się
Rzucamy kośćmi:
wypada wino
Domniemanie
Demon damy dominował dumną duszę
Dotrę do Duomo?
Donos do mamy doda mi ducha?
Domani w Duomo donna da mu
i dupa
Demencja domknie domenę dymania
czwartek, 14 lutego 2008
Kwiaty Polskie
Poczuje on wtedy półtora miłości
i przejdzie mu spleen choć nie czuł się źle
znajdzie teraz życia sensik
a potem obdarzy Cię "sobą"
Dogoni Cię Nienarodzony i Trup
Wybierz czerwona różę
i sambę
poniedziałek, 28 stycznia 2008
Ukojenie
Wychylam głowę spod kołdry : słyszę dyskretne dudnienie w rurze, ledwie obecne , przechodzące w wibrację koloru? ...brudnego. Pojawia się cichutki pisk a potem dźwięk, jakby wydobyty z klarnetu basowego i przechodzący w matowy chuchoświst . Teraz chyba "siada elektryka" , coś złego dzieje się z transformatorem - pojawia się metaliczne drżenie - czuję to w kościach , no i ten dźwięk przenika układ pokarmowy, tak jak by połykać 2 tabletki biseptolu bez popitki i one mają długą drogę przed sobą - kiedy wreszcie wpełzną do żołądka?
Wsuwam się głębiej pod kołdrę. Nakładające się, rezonujące niskie dźwięki przechodzą w ledwie wyczuwalne szumy i "na tym, na górze" jakby ktoś delikatnie zeskrobywał resztkę napisu "Tyskie" z nieestetycznej szklanki. Ciągle pod kołdrą, powoli odpakowuję z celofanu cukierka. Ten dźwięk rani moje uszy - wyskakuję szybko z łóżka i sprawdzam kran, domykam drzwi z łazienki, w tej chwili słyszę sąsiada piętro niżej : otwarł pianino ( a dochodzi już północ), i uderzył , co prawda "piano", w środkowy rejestr i tylko raz: dźwięk ten wybrzmiewa długo i dochodzi do mnie symultanicznie: poprzez kaloryfery i kasetony które niewątpliwie ma ten człowiek na suficie.
Wracam do łóżka i mam pewność: odkryłem strukturę, składającą się z 3 elementów:
1. Baza, matryca , biały szum, promieniowanie tła, fala stojąca i czas.
2. aktywność mysia, skrobanie, kropla wody i dyskretne obsunięcie się naczyń w zlewie, zatykanie małego wylotu, lecz jedynie na chwilę.
3. cisza, rytm cisza - dźwięk, pustka, dokręcanie i wiercenie skończone, czajnik dogotował, kartofel widelcem na dwie części, mieszanie budyniu plastikową łyżeczką, czyli także pewna zawiesistość.
Wystarczy tej natury - wstaję i wyłączam płytę Stockhausena "Aus den sieben Tagen" (harmonia mundi, Francja 1988) , Ensamble Musique Vivante, pod dyr. Diego Massona.
p.s. "Ale bez bulgotu ! - od bulgotania się odchodzi".
piątek, 11 stycznia 2008
Szymkowi z C.
Stłuczesz sobie kość ogonową na tej ślizgawce.
Nie biegaj po schodach , bo w końcu tak wyrżniesz, że stracisz zęby.
Mówiłam ci, że ta drabina jest niestabilna, przyłóż sobie coś zimnego.
Mężczyzna cudem przeżył upadek z 8 piętra. Dziwią się lekarze z Nowego Sącza.
Aktorka Małgorzata F. (40 l.) miała w niedzielę niesamowitego pecha. Przewróciła się na oczach kamer i widzów.
Jak upadłem na zjeździe, wystraszyłem się, że reszta zawodników przejedzie po mnie.
Mam zwichnięty bark i złamany obojczyk - na razie motor do garażu.
Jak pani się jeszcze raz przewróci, to w pani wieku, ta kość się już nie zrośnie.
Zmiażdżyłem stopę i boli mnie krzyż (ta szafa ważyła ze 100kg)
Franciszek Venclovský
Stoper zatrzymuje się z czasem 15 godzin, 26 minut. Franciszek Venclovský wygrywa bój z kanałem La Manche, bój, który jednak nie zaczął się w ten piątek, 30 lipca 1971, ale dużo wcześniej. "Jestem taki szczęśliwy" - mówi po morawsku, będąc na angielskim brzegu. Franciszek przeszedł ciężką próbę już w młodości - z ośmiorga rodzeństwa została dwójka , w 45 roku umarł mu tata , a mama straciła wzrok przez kataraktę . Sport był od małego jego konikiem: zapasy, podnoszenie ciężarów , lekkoatletyka, z futbolem mu nie wychodziło, za to w ringu od początku czuł się jak w domu.
w roku 1955 stał się mistrzem wojska w wadze półciężkiej, rok później zdobył Wielką Nagrodę Lotnictwa. Zaczął potajemnie śnić o olimpiadzie w Rzymie. Harował do omdlenia, nie odpuszczał sobie. Tylko, że przy obowiązkowej gimnastyce na przyrządach, lot po przeskoku naznaczył jego los. Który to raz życie wbiło mu nóż w plecy? Spadł między materace. Diagnoza lekarska była okrutna. Złamany i zwichnięty trzeci i czwarty kręg kręgosłupa. Rok w gipsie i łóżku. Po jednej, jedynej sekundzie Rzym nie był już priorytetem - ten był zupełnie inny - będzie jeszcze kiedyś chodzić? Osiągnął to, wrócił ze szpitala, zaczął trenować chód. Polna droga na Henčlov, była jakby do tego stworzona ale przyszła katastrofa nr 2 : motocykliście urwała się rura wydechowa i uderzyła rekonwalescenta prosto w głowę. Znowu szpital, znowu biały płaszcz, znowu niepewność. Na szczęście kręgosłup wytrzymał. Znowu się rzucił do trenowania, co więcej, odkrył wodę. Właśnie ona od pierwszych chwil robiła mu bardzo dobrze. Zaczął pływać w zimnej wodzie, razem z przyjacielem z Ołomuńca doktorem Mohaplem założyli klub pływaków w zimnej wodzie. Pływał we Wełtawie między Pragą a Vraným, ale także 55 kilomtrów na trasie Bratysława-Gabčíkovo.
Gdzieś w roku 1969 , kiedy w Ostrawie pokonał angielskiego pływaka Losnera, dojrzał w nim ten sen: żaden inwalidzki wózek , tylko kanał La Manche. Franciszka jeszcze bardziej umocniło spotkanie z telewizyjnym reżyserem Józefem Valchářem, który go właściwie odkrył dla mediów, kiedy puszczał na antenie 12-minutową opowieść o życiu, na którego końcu stał ten wyśniony kawałek morza pomiędzy Anglią a Francją.
Ósmego grudnia 1964 roku prosi o pozwolenie na przepływ ministerstwo sportu. Jako pierwszy Czechosłowak dalej trenuje i połyka wszystką wtedy dostępną literaturę. Ale to na nic, jego "próbą" państwowe organy nie są zainteresowane. To już rok 1968, kiedy przerowskie
zakłady budowy maszyn, razem z firmą handlu zagranicznego Pragoinvest postanawiają pokryć koszty drogi i pływania . Ale Franciszek, jako żołnierz, musi mieć jeszcze pozwolenie Obrony Narodowej. A tego nie dostał.
Szóstego września 1970 o jedenastej godzinie , jego sen - zdobyć kanał la Manche- stał się jednak rzeczywistością. Startuje z francuskiego brzegu podczas złej pogody, ponieważ na lepszą , ze względu na kończące się pieniądze nie ma czasu już czekać. Kto tego nie przeżył, z trudem uwierzy. Na początku wszystko szło dobrze, sędzia John Gill spodziewa się rekordu trasy. Ale nagle okazuje się, że nie może jeść. Wszystko co zje w okamgnieniu wylatuje z niego. A woda wyciąga dalsze kalorie, których nie można uzupełnić. Długo nie czeka na drugi cios - pod szkła okularów dostaje się słona woda."Naraz nie widziałem w ogóle nic. Ciemność jak przy narkozie. Długa biaława ciemność. Ja Franciszek Venclovsky byłem martwy".
Sędzia polecił spuścić łódź, czeska załoga usiłuje jeszcze chwilę protestować, ale pływak stracił już wszystkie siły. Następuje trzecia ciężka chwila dla Franciszka Venclovskiego.
Telewizyjny dokument " Pokonany Zwycięzca" swoim naturalizmem i emocjami przekonał także tych , którzy nie wierzyli już we Franciszka. Setki listów dodały mu odwagi do podjęcia kolejnej próby.
Jeden z jego przyjaciół powiedział o nim: "Jak tego kanału nie przepłynie to go przejdzie po dnie". Trzydziestego lipca 1971, po 16 godzinach Franciszek Venclovsky wychodzi przy skałach Dover z poczuciem, że mu się udało.
Jeden z pierwszych listów pisze do Jana Novaka z Pardubic - jednego z pięciu ludzi, którzy w niego uwierzyli. Do tego , który później przepłynął kanał trzy razy i to trudniejszą drogą: z brzegu brytyjskiego do Francji. Następca Venclovskiego zdobył kanał 2 razy solo w 1974 i 1975 roku. W tym drugim roku pływał jeszcze w sztafecie z okazji stulecia pierwszego przepływu. Razem Venclovsky i Novak zrobili jeszcze jedną wielką rzecz: przepłynęli Bajkał. Szkoda , że Franciszek nie dożył nawet 65 lat.
tłumaczenie ze strony: http://www.rosmus.cz/texty/venclovsky-frantisek.html
sobota, 5 stycznia 2008
Filozofia w Niemczech: Kant,Hegel,Marks, Wittgenstein,Heidegger (właściwie nie ma co wymieniać, tylu ich). Definiują pojęcia, stwarzają wspaniałe idee, sublimują ducha. Życie to życie Umysłu. Logika to naczelna wartość. Prawda ponad wszystko.
Ale Niemcy wymyślają Romantyzm: czyli kierują się jednak uczuciami. To, co czują jest dla nich najważniejsze. Powstaje wspaniała muzyka romantyczna i wielka poezja "uczucia" ( słuchacz i czytelnik łatwo wpada w rezonans z dziełami romantycznymi)
Ale nie!
To nie chodzi o uczucia tylko o "ideę": pewne uczucia są "wzniosłe i dobre"
- tym się damy owładnąć i zalejemy nimi świat.
Pod koniec epoki romantycznej uczucia twórców się jednak zmieniają ( Mahler, młody Schönberg, R. Strauss i inni). Robi się ciemniej.
No i co dalej z ideami? No znalazła się jedna. Rezonujemy z nią i ze sobą nawzajem, wszyscy razem "patrzymy w jednym kierunku".
Zaczyna brakować empatii dla całych narodów.
Filozof kocha ideę
Romantyk kocha ideę
Faszysta kocha ideę
Kobieto , zobacz z kim Cię facet zdradza!
"Il pallino del Caffe" , 3-ego Maja otwarta: 7 do 20, niedziela: 12 do 20
Kawa 5.50zł, czekolada 7zł
ciastka 12zł (ciekawe ciastko słonecznikowe), pół porcji może wystarczyć
kanapki, naleśniki
Siedzimy we dwoje. Ona: "Jest taka zwyczajna (ta kafejka), jedna z wielu, niecharakterystyczna, nadrabia bardzo miłą obsługą. Gorąca czekolada jest dobra, kawa trochę za kwaśna. Lubię głębokie, gorzkie , a nie kwaśne. Nie ma się gdzie schować, żeby się potajemnie pocałować, wszystko trzeba otwarcie. Wystrój ? Nie ma żadnego."
Jak to nie ma ?! Jest na ścianie Marilyn Monroe i Brigitte Bardot!
Kobiety-Symbole. Archetypy Kobiet. Marilyn-Ewa.
Ewa kosztuje jabłka bo Adam ją za mało kocha?
W każdym razie po zesłaniu na Ziemię czeka ich orka.
Marilyn dużo dawała a mało dostawała.
Umarła ze słuchawką w ręku w wieku 36 lat
Costa Coffee, ul. Stawowa, otwarte od 7 rano.
Kawa: 8-10zł
Jest to sieć kawiarni z wszystkimi minusami sieci: zlew na resztki kawy jak w Mc Donald's, prawdopodobnie duża rotacja obsługi, wystrój dopasowany do gustu wielu tysięcy ludzi - czyli poprawny i nijaki ( skaj, plakaty, nie ma na ścianie smutnego trębacza o białym kolorze skóry - Bogu dzięki). Właściwie o takich "kawiarniach" nie ma co pisać.
No to poszukajmy plusów. Jest to miejsce dla nieśmiałych: jest dużo przestrzeni, dużo ruchu, "atmosfera otwartości" - łatwiej tutaj dosiąść się do kogoś, niż w małej kafejce. Jak już się dosiądziemy , to możemy schować prawie całą twarz w kubku kawy - są doprawdy ogromne. Rada praktyczna: jak chcemy mieć cały czas ciepłą kawę, to musimy wziąć z domu ( lub kupić na pchlim targu) ceramiczny dekiel do tych monstrualnych filiżanek.
Jest tam jedna kanapa, na której można się wyspać, można kupić kawałek tortu ( dobry ale za mocno aromatyzowany), można zjeść włoską kanapkę, sałatkę.
Część klientów czeka na coś, część spieszy się, część załatwia coś (nikt nie wyjął laptoka)
A teraz nijaki kawał ( podoba się tysiącom internautów):
Dwaj myśliwi są w lesie na polowaniu. Nagle jeden z nich pada na ziemię, nie oddycha i oczy zachodzą mu mgłą. Drugi myśliwy chwyta za komórkę i dzwoni na numer alarmowy. "Mój przyjaciel nie żyje! Co mam robić?" - krzyczy do telefonu. "Proszę się uspokoić . Już ślemy pomoc. Przede wszystkim proszę się upewnić, czy pański przyjaciel rzeczywiście nie żyje" - mówi dyspozytor". Po chwili ciszy rozlega się strzał. "Okej - mówi myśliwy - co dalej?"
Dva myslivci jdou lesem a jeden padne na zem. Vypadá to, že nedýchá, oči má zvrácené. Druhý popadne mobil a volá na tísňovou linku:
"Přítel umírá. Co mám dělat?"
Konejšivý hlas mu odpoví:
"Klid. Pomohu vám. Nejdřív se ujistěte, jestli je mrtvý."
Po chvíli ticha se ozve výstřel a volající se vrátí k telefonu:
"V pořádku. Co teď?"
piątek, 4 stycznia 2008
Przewodnik po kawiarniach Katowic cz.1 (Wawelska)
Postanowiliśmy w dwójkę opracować krótki przewodnik po kawiarniach. Metoda będzie prosta: Ona wybiera jedną kawiarnię i wtedy opis pochodzi głównie od niej , następnie ja wybieram drugą i mam decydujące zdanie na temat jakości kawy i ciastek. W większości i tak pewnie będziemy siedzieć razem. Następna zasada to rzeczowość. Postaramy się nie ulegać zbytnio emocjom przy opisie i unikać zbędnego filozofowania. Pierwszą kawiarnię wybrałem ja.Kawiarnia "Wawelska" przy ulicy Wawelskiej ( czynna od 9 do 22)
Lavazza 6zł, smakowe herbaty liściaste 7zł
duży wybór tortów, ciastko "Marlenka" (rodzaj miodownika) 5zł, lody , szarlotka, sernik z brzoskwiniami.
Na razie usiadłem sam, wziąłem kawę i "Marlenkę". Ciastko dobrze podane, smaczne lecz kawałek nieco za mały. Jest to połowa porcji, jaką można normalnie dostać w Czechach. W kawiarni obowiązuje styl "przedwojenny" czyli funkcjonalizm plus resztki secesji, na ścianach stare zdjęcia Katowic. Można siedzieć na drewnianych krzesłach przy małych stolikach lub zająć jedną z dwóch kanap. Nastrój psuje nieco mało dyskretna muzyka ( ale wczoraj wieczorem było pod tym względem lepiej). Wieczorem siedzi tu trochę zakochanych, więcej ludzi młodych niż starych. O poranku pustawo i dobry klimat na przegląd prasy ( gazet nie ma)
Jeżeli ktoś chce się naprawdę "zaszyć" lub grzecznie zaczepić nieznajomą, to jednak nie ten adres. Ale jest to z pewnością kawiarnia z prawdziwego zdarzenia, a nie fast-food z kawą - to się czuje. Obsługa dobra, dyskretna, przygotowana na niekonwencjonalne prośby. Nie widziałem znaku zabraniającego palić, ale nikt nie palił i nie ma zapachu dymu.
Kiedy przyszła Ona , to pierwszą rzeczą po przywitaniu było właśnie wyjęcie papierosa. Pięknie wygląda, kiedy pali i wcale mi to nie przeszkadza. Jednak przy jej "paczce" dziennie zaczynam się trochę martwić o jej zdrowie, wiec postanowiłem pierwszy raz poruszyć ten temat:
- Mi to nie przeszkadza, ale może palisz za dużo?
- Będzięsz mi w przyszłości zabraniał?
- Nie, no skąd, nie chcę Ci niczego zabraniać, właściwie , jeśli chcesz mogę Ci osobiście kupować Twoje ulubione papierosy.
- A więc chcesz mnie do palenia namawiać?
Dodała jeszcze cenną uwagę :
- O, tutaj jest też lany Żywiec.
c.d.n
Nienawidzę jazzu
Słyszeliście kiedyś np. Charliego Parkera? Gra na saksofonie nie dbając wcale o sekcję rytmiczną. Perkusista swoje, on swoje - ucieka gdzieś z melodią i w ostatnim momencie , z trudem jakoś wraca do "taktu" . Słuchacz się zastanawia , czy ta piosenka się w końcu rozpieprzy, czy się jednak uratuje. Jeśli drugi solista np. trębacz będzie chciał pójść za "ideą" Charliego to się szybko "posypie" - musi po prostu go nie słuchać , kiedy z nim gra.
W jazzie muzycy nie potrafią zagrać prostej miłej piosenki - meczą temat, meczą instrumenty, pocą się jak w żadnym innym gatunku muzycznym.
Taki Miles Davis na przykład. Nigdy nie nauczył się czysto grać na trąbce, Stańko to samo : pierdzą swoje brudy , a publiczność udaje, że się im to podoba (snoby). Davis nie potrafi się do nikogo dostosować: obraża muzyków z którymi gra, wyrzuca z zespołu kolejnych perkusistów, inni z kolei odchodzą od niego. Żadnej harmonii także w życiu prywatnym.
Albo jak jazzmani niszczą klasykę? Chopin zredukowany do kilku tematów i improwizacje "na temat" zawsze gorsze od oryginału. Albo jak Uri Cane gra Bacha? Wyje i jęczy przy "Wariacjach Goldbergowskich". Niszczy Bacha i Mahlera. Albo jak jazzmani grają folk? Muzyk ludowy zawsze w takich klimatach wypada lepiej - bo jest u siebie w domu.
Albo tzw. free jazz? Wszyscy wszystkich mają w dupie. To podstawowa zasada kolektywnego muzykowania.
Czy można w jazz-clubie poczuć siłę, piękno, jedność, wpaść z wszystkimi w rezonans i przeżyć wspólne misterium, jak na dużym koncercie rockowym? Nie można! Czy można zrozumieć muzyka jazzowego? Nie można!
Kocham jazz
nogamuchy@gmail.com