Wiem co jest słowo -
chętnie bym do końca życia
żadnego nie wymówił.
Wiem co są drzwi -
chętnie bym do końca życia
żadnych nie otworzył.
Wiem co jest walka
chętnie bym do końca życia
w żadnej nie zwyciężył.
wtorek, 19 sierpnia 2008
Nostalgia
Strasznie mi tęskno
do świata który wymyślam
i datuję wstecznie węglem c14.
Do nigdy nie przeżytego
dokładam odpowiedni patos,
a teraźniejszość mnożę przez stałą N
i dopiero wtedy wychodzą mi fakty.
Pieczołowicie zbieram pamiątki
i będę tworzyć do nich historie
i zbuduję życiorys,
który komuś kiedyś opowiem.
Bardzo subiektywną historię.
do świata który wymyślam
i datuję wstecznie węglem c14.
Do nigdy nie przeżytego
dokładam odpowiedni patos,
a teraźniejszość mnożę przez stałą N
i dopiero wtedy wychodzą mi fakty.
Pieczołowicie zbieram pamiątki
i będę tworzyć do nich historie
i zbuduję życiorys,
który komuś kiedyś opowiem.
Bardzo subiektywną historię.
poniedziałek, 18 sierpnia 2008
mapa
jeszcze raz rozkładam mapę na podłodze
czerwone żyłki pokrywają obszary
nieczynnych już od lat uzdrowisk
pustynnieje ta mapa
ciemnoherbacianymi plamami wypełnia się
choć jeszcze pachnie deszczem
pamiętasz jak razem nad nią pochylaliśmy się?
te miękko brzmiące, bóg wie co obiecujące nazwy?
linią jaśniejszą zaznaczone stanowiska dzikich róż?
a na północy skalne ogrody, największe w wolnym świecie?
a pod każdą skałą skarb?
latarka dogasała i sen przychodził szybko
z łańcuchem górskim i siecią rzek pod poduszką
czerwone żyłki pokrywają obszary
nieczynnych już od lat uzdrowisk
pustynnieje ta mapa
ciemnoherbacianymi plamami wypełnia się
choć jeszcze pachnie deszczem
pamiętasz jak razem nad nią pochylaliśmy się?
te miękko brzmiące, bóg wie co obiecujące nazwy?
linią jaśniejszą zaznaczone stanowiska dzikich róż?
a na północy skalne ogrody, największe w wolnym świecie?
a pod każdą skałą skarb?
latarka dogasała i sen przychodził szybko
z łańcuchem górskim i siecią rzek pod poduszką
magiczny piec
w mój piec uwikłane słońce
palącego złota pozostawia znak
100 metrów sześciennych żywej tkanki
tętni rubinowym światłem
z ogromnej śluzy wali spieniona krew
5 4 3 2 1 0 SKACZEMY?
palącego złota pozostawia znak
100 metrów sześciennych żywej tkanki
tętni rubinowym światłem
z ogromnej śluzy wali spieniona krew
5 4 3 2 1 0 SKACZEMY?
wino
postawiłem przed sobą kieliszek czerwonego wina
siedzę, trochę piszę, trochę czytam, a trochę nasłuchuję
chciałbym, aby ta magiczna chwila trwała jak najdłużej
zanim nie dotknę kieliszka ustami
gram na zwłokę, zagaduję
nie dopuszczam do siebie złych myśli
nie frustruję się
rytualnie, spokojnie
kontempluję czysty stół
nie puszczę nawet płyty
jeszcze trochę
jeszcze chwilę
zanim zacznę pić
zanim zwalę się pod stół
siedzę, trochę piszę, trochę czytam, a trochę nasłuchuję
chciałbym, aby ta magiczna chwila trwała jak najdłużej
zanim nie dotknę kieliszka ustami
gram na zwłokę, zagaduję
nie dopuszczam do siebie złych myśli
nie frustruję się
rytualnie, spokojnie
kontempluję czysty stół
nie puszczę nawet płyty
jeszcze trochę
jeszcze chwilę
zanim zacznę pić
zanim zwalę się pod stół
środa, 13 sierpnia 2008
wtorek, 12 sierpnia 2008
12 sierp c.d
wiersz Jana Skacela, (org. czeski)
Powrót
Powrót Gdzie Do której ziemi
do którego miasta do którego mieszkania
Kto doradzi ci jeśli zabłądzisz
na pozdrowienie odpowie i uśmiechnie się - kto
łaskawie wskaże ci którą wybrać drogę
powie jak daleko jest ziemia niczyja
I pójdziesz dzień i cała noc i sto dni
lata to będzie trwać przejdziesz tysiąc rzek
i nie dojdziesz i nie wrócisz się nigdy
to ktoś całkiem inny przyszedł z powrotem
po schodach wbiegł i przy starych drzwiach
domu w którym kiedyś dawno był
na chwilę stanął z głębi nabrał tchu
i niecierpliwie w próżnię zadzwonił
12 sierp
Dwa wiersze Vita Janoty, z czeskiego
xxx
Jest ciche popołudnie
cienie się nie poruszą
wiatr śpi skulony
gdzieś między drzewami
A nasze żywoty
źdźbła nachylone
już nigdy nie będą
jak kiedyś
Kosmonauci
Czasem wydaje mi się
kiedy kluczę z koszykiem
między regałami w supermarkecie
że już jakiś czas
żyjemy w przyszłości
No jasne mówiła moja żona
lecimy na Marsa
chyba tak to jest
xxx
Jest ciche popołudnie
cienie się nie poruszą
wiatr śpi skulony
gdzieś między drzewami
A nasze żywoty
źdźbła nachylone
już nigdy nie będą
jak kiedyś
Kosmonauci
Czasem wydaje mi się
kiedy kluczę z koszykiem
między regałami w supermarkecie
że już jakiś czas
żyjemy w przyszłości
No jasne mówiła moja żona
lecimy na Marsa
chyba tak to jest
poniedziałek, 11 sierpnia 2008
Żermanki - Domaslavice c.d.
Musimy przez to przejść
na granicy ośrodków fala załamuje się
na granicy załamania fala przynosi
słony zapach muszli i wodorostów
najpierw jest to ledwie wyczuwalny
puls oddziału intensywnej terapii
potem rytmicznie:
łyżeczka, szklaneczka, spacerek
wszystko jedno i tak
wejdziemy w końcu
z jednej
bądź z drugiej strony
w rytm oceanu
na brzegu jeziora
mam tak
że interesuje mnie
podziemna część rośliny
muł głęboko na dnie
stare wybroczyny
w ciepły okład
wchodzę z pamięcią
zapachu palonego zęba
by wygrzać w wymarzonych warunkach
reumatyczny ból
xxx
bez cynizmu oglądać kości partyzantów
i tabliczkę na miejscowym kościele
bez znużenia podziwiać gładkie łydki
na festiwalu przaśnych muzykantów
wypić cały dzban białej naiwności
ukrywając starcze dłonie
w kieszeniach modnych spodni
na granicy ośrodków fala załamuje się
na granicy załamania fala przynosi
słony zapach muszli i wodorostów
najpierw jest to ledwie wyczuwalny
puls oddziału intensywnej terapii
potem rytmicznie:
łyżeczka, szklaneczka, spacerek
wszystko jedno i tak
wejdziemy w końcu
z jednej
bądź z drugiej strony
w rytm oceanu
na brzegu jeziora
mam tak
że interesuje mnie
podziemna część rośliny
muł głęboko na dnie
stare wybroczyny
w ciepły okład
wchodzę z pamięcią
zapachu palonego zęba
by wygrzać w wymarzonych warunkach
reumatyczny ból
xxx
bez cynizmu oglądać kości partyzantów
i tabliczkę na miejscowym kościele
bez znużenia podziwiać gładkie łydki
na festiwalu przaśnych muzykantów
wypić cały dzban białej naiwności
ukrywając starcze dłonie
w kieszeniach modnych spodni
Żermanki - Domaslavice
Różnica
kochanka musi być czasem jak brzęcząca miedź
przyjaciel musi być jak szczere złoto
kochanka trzyma nogę w imadle i łaskocze
przyjaciel w ostatniej chwili umyka obławie
Mała Stacja
Jan Skacel , z czeskiego
Są krainy, gdzie dzieci jeszcze machają pociągom.
Zawsześmy troszkę smutni
na małych stacjach,
gdzie nikt nie czeka.
Naraz mamy białą duszę z bzu,
Naraz jest w nas zbyt wiele z człowieka.
Nocleg
kwatera poniżej oczekiwań
ciepłej wody brak
ślady na kubkach
lepki kuchenny blat
wymięta pościel
i zatkane rury
w mojej głowie
uciekam na wiatr i deszcz
w mojej głowie szumi
kochanka musi być czasem jak brzęcząca miedź
przyjaciel musi być jak szczere złoto
kochanka trzyma nogę w imadle i łaskocze
przyjaciel w ostatniej chwili umyka obławie
Mała Stacja
Jan Skacel , z czeskiego
Są krainy, gdzie dzieci jeszcze machają pociągom.
Zawsześmy troszkę smutni
na małych stacjach,
gdzie nikt nie czeka.
Naraz mamy białą duszę z bzu,
Naraz jest w nas zbyt wiele z człowieka.
Nocleg
kwatera poniżej oczekiwań
ciepłej wody brak
ślady na kubkach
lepki kuchenny blat
wymięta pościel
i zatkane rury
w mojej głowie
uciekam na wiatr i deszcz
w mojej głowie szumi
xxx
ucieleśnienie tego w konkretnych oczach
budzi tęsknotę i strach
nosi tabliczkę:
nie zbliżaj się!
bo nie umiesz mnie spotkać
prawdziwie
ani w pełni poczuć
oczy są zaledwie naczyniem
więcej związane z tym
niźli z ciałem
wędruje więc po świecie
i czasem gdzieś wniknie
nie patrz wtedy prosto
na zegarek
ucieleśnienie tego w konkretnych oczach
budzi tęsknotę i strach
nosi tabliczkę:
nie zbliżaj się!
bo nie umiesz mnie spotkać
prawdziwie
ani w pełni poczuć
oczy są zaledwie naczyniem
więcej związane z tym
niźli z ciałem
wędruje więc po świecie
i czasem gdzieś wniknie
nie patrz wtedy prosto
na zegarek
czwartek, 7 sierpnia 2008
Theology
Wiersz Teda Hughes, zrobiłem go tak:
Teologia
Nie, wąż nie
Kusił Ewy jabłkiem.
Wszystko to jest po prostu
Wypaczaniem faktów.
Adam zjadł jabłko.
Ewa zjadła Adama.
Wąż zjadł Ewę.
Oto są ciemne trzewia.
Wąż tymczasem,
Odsypia w Ogrodzie posiłek-
Śmiejąc się gdy słyszy
Jękliwe nawoływania Boga.
Teologia
Nie, wąż nie
Kusił Ewy jabłkiem.
Wszystko to jest po prostu
Wypaczaniem faktów.
Adam zjadł jabłko.
Ewa zjadła Adama.
Wąż zjadł Ewę.
Oto są ciemne trzewia.
Wąż tymczasem,
Odsypia w Ogrodzie posiłek-
Śmiejąc się gdy słyszy
Jękliwe nawoływania Boga.
przyjdź do mnie senność
nie po piwie w upale
nie z głową w piekarniku
lub na dnie stawu rybnego
chodzi o senność odkupioną
strażaka po udanej akcji
mężczyzny z pożółkłymi palcami
pachnącego smarem
ręki stolarza po
wyheblowaniu ostatniej
deski
nie z głową w piekarniku
lub na dnie stawu rybnego
chodzi o senność odkupioną
strażaka po udanej akcji
mężczyzny z pożółkłymi palcami
pachnącego smarem
ręki stolarza po
wyheblowaniu ostatniej
deski
środa, 6 sierpnia 2008
svatebni cesta
Jeszcze coś z J. Seiferta z tomiku: Svatebni Cesta.
Ostatnio za dużo gram z przyjaciółmi w squasha.
Interpretacja własna.
"Na twarzy lekki żal
głęboki w sercu śmiech"
LAWN-TENNIS
Zapomnijcie o swych czarnych myślach
i ciężkim sercu!
Wspomnijcie biały lawn-tennis
i lekkie gumowe piłki.
O stare gitary i mandoliny!
Martwa jest historia i błędni rycerze.
Posłuchajcie łkającej struny rakiet
w wiklinowych fotelach.
Ostatnio za dużo gram z przyjaciółmi w squasha.
Interpretacja własna.
"Na twarzy lekki żal
głęboki w sercu śmiech"
LAWN-TENNIS
Zapomnijcie o swych czarnych myślach
i ciężkim sercu!
Wspomnijcie biały lawn-tennis
i lekkie gumowe piłki.
O stare gitary i mandoliny!
Martwa jest historia i błędni rycerze.
Posłuchajcie łkającej struny rakiet
w wiklinowych fotelach.
stara waza
Jeździec, pędząc nie zwraca uwagi na pejzaż - ten nie interesuje starożytnego artysty. Mityczne wydarzenie w wyobrażonym krajobrazie zobaczymy dopiero we Włoszech. Zła energia z pomiędzy pośladków przenosi się na konia i uchodzi w ziemię wraz z tętnieniem kopyt podczas galopu. Gniew kończy się , kiedy bohater dopada mityczną bestię i ścina jej głowę. Pasmo nieszczęść kulminuje w ekstazie-lęku-szczęściu. Burza i nawałnica przy skłonie upalnego i parnego dnia dadzą nam podobny dreszcz. Ponieważ niebo posiada ogromne pośladki.
niedziela, 3 sierpnia 2008
babski las
gdy do przemyślenia
urokliwe i niepodzielne jądro matecznika
gdy do przemilczenia
jałowca, brusznicy i kąkoli cierpki smak
gdy do przechowania
zielnik od wiosny do późnej jesieni zbierany
gdy do przebrodzenia
ciemne, ciepłe, oddychające trzęsawisko
ty oczywiście się rozbierasz
zamiast się lepiej przyodziać ze względu
na kleszcze
na meszki
na ukąszenia...
urokliwe i niepodzielne jądro matecznika
gdy do przemilczenia
jałowca, brusznicy i kąkoli cierpki smak
gdy do przechowania
zielnik od wiosny do późnej jesieni zbierany
gdy do przebrodzenia
ciemne, ciepłe, oddychające trzęsawisko
ty oczywiście się rozbierasz
zamiast się lepiej przyodziać ze względu
na kleszcze
na meszki
na ukąszenia...
sobota, 2 sierpnia 2008
piątek, 1 sierpnia 2008
POŚLUBNA DROGA
Gdyby nie było tych głupich pocałunków
nie jeździlibyśmy w poślubne drogi.
Ale jeśli nie byłoby poślubnych dróg
po cóż by nam były Wagons lits?
Dworcowych dźwięków wieczny strach
ach, Wagon lits, wagony poślubne.
To szczęście małżeńskie jest jak kruche szkło,
miodowy miesiąc skończy się.
Ma Droga, widzisz w oknach góry Alp,
otwórzmy okno woniom na oścież,
oto cukier śnieżyczek, lilii miękki śnieg
za Wagons lits jest wagon restaurant.
Ach, Wagons restaurants, wagony poślubne,
być wiecznie ich gościem no i śnić
nad kruchą zastawą o szczęściu małżeńskim.
Uwaga szkło! Uwaga nie przewróć!
I jeszcze jeden dzień i jeszcze jedną noc,
dwie piękne noce i dwa piękne dni.
Gdzie mój rozkład jazdy, ta księga poetycka,
o, jakże są piękne moje wagony!
O Wagons restaurants i Wagons lits
O drogo poślubna !
Kupiłem tomik wierszy Jaroslava Seiferta z 1925 roku
wierszyki wg mnie proste i ładne, więc spróbowałem jeden przełożyć (ten powyżej).
nie jeździlibyśmy w poślubne drogi.
Ale jeśli nie byłoby poślubnych dróg
po cóż by nam były Wagons lits?
Dworcowych dźwięków wieczny strach
ach, Wagon lits, wagony poślubne.
To szczęście małżeńskie jest jak kruche szkło,
miodowy miesiąc skończy się.
Ma Droga, widzisz w oknach góry Alp,
otwórzmy okno woniom na oścież,
oto cukier śnieżyczek, lilii miękki śnieg
za Wagons lits jest wagon restaurant.
Ach, Wagons restaurants, wagony poślubne,
być wiecznie ich gościem no i śnić
nad kruchą zastawą o szczęściu małżeńskim.
Uwaga szkło! Uwaga nie przewróć!
I jeszcze jeden dzień i jeszcze jedną noc,
dwie piękne noce i dwa piękne dni.
Gdzie mój rozkład jazdy, ta księga poetycka,
o, jakże są piękne moje wagony!
O Wagons restaurants i Wagons lits
O drogo poślubna !
Kupiłem tomik wierszy Jaroslava Seiferta z 1925 roku
wierszyki wg mnie proste i ładne, więc spróbowałem jeden przełożyć (ten powyżej).
Subskrybuj:
Posty (Atom)